Rozdział I
Zerwałam się z kanapy łapiąc się za szyję. Telefon leżący na komodzie zawibrował.
//Za dużo horrorów
podeszłam do komody i odczytując SMS’a:
„Lucy, musimy poważnie porozmawiać, przyjdź jak najszybciej. Alice”
//Ciekawe, o co chodzi
Zgarnęłam bluzę z fotela i opuściłam pokój. Na dole w salonie rodzice oglądali telewizję.
-Wychodzę do Alice-oznajmiłam
-Okej, baw się dobrze-odpowiedziała mama. Wyszłam na taras gdzie powitał mnie jesienny chłodny wiatr. Przeszłam na drugą stronę ulicy.
-Dzień Dobry Pani Elder-zwróciłam się do mamy Alice, która pracowała w ogrodzie.
-Cześć Lucy-powitała mnie z jednym ze swoich czarujących uśmiechów-Alice, Mat i Alex są na górze.
Podziękowałam i zapukałam do domu
- Nareszcie Ted ile ja mam na Ciebie czekać.?-Micki młodsza siostra Alice otworzyła mi drzwi
-Mała wpadka Micki -powiedziałam z uśmiechem
-Sorki Lucy-wciągnęła mnie do środka-ale tego durnia dalej niema.
-Na pewno zaraz się pojawi.
Niezrozumiała głośna rozmowa dobiegała z góry.
-Lepiej, tam pójdź -poradziła znudzonym głosem i w podskokach wpadła do kuchni.
Udałam się na piętro.
-Słychać was chyba już w piwnicy-zaczęłam na wstępie
-Cześć-rzucił Alex, leżący na całej kanapie, podpierając głowę rękami.
Ani Matt ani Alice nie odezwali się. Podeszłam do nich bliżej.
-O, co wam poszło.?-Spytałam
-Alice, mówi, że umie czytać w myślach-wyjaśnił z rozbawieniem Alex
-Mówiłaś, że musimy poważnie porozmawiać-przypomniałam siadając na końcu kanapy-więc o tym mieliśmy gadać.?
-Tak, o tym-skończyła pojedynek na wzrok z Matt’em.- Dzisiaj rano obudziłam się z bólem głowy, myślałam, że przejdzie, zeszłam na dół na śniadanie i usłyszałam, jak Micki coś mówi, nie zrozumiałam tego i poprosiłam żeby to powtórzyła, ale powiedziała, że przecież nic nie mówiła…-
-Może się przesłyszałaś-nie wierzyłam w tej jej historyjkę.
-Nie przesłyszałam się Luc, bo przy śniadaniu słyszałam myśli i rodziców i siostry.
Spojrzałam ostrożnie na nią, przeczuwałam, że stan psychiczny przyjaciółki nie jest najlepszy.
-Ali, może walnęłaś się niedawno w głowę.?-Podsunął pomysł Alex.
-Nie, nie walnęłam się w głowę Alex- odparła, z pewnością siebie.
-Alice… to, co mówisz, nie ma żadnego sensu, to nie jest jakiś film typu X-Men…- stwierdziłam
-Nie wierzycie mi.?-pytała, jakby to, co mówiła było najważniejszą rzeczą na świecie.
-Nie ma, w co tu wierzyć-odburknęłam
-A, jeśli wam to udowodnię.?-Spytała prowokująco.
Wymieniłam spojrzenia z chłopakami.
-Dobrze Alice, jeśli zdołasz nam to udowodnić, to uwierzymy w to-odrzekłam
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę
-Okej, Alex myślisz ciągle o Kaitleen, a ty Lucy analizujesz sen, w którym Cię zabito co do Ciebie Matt…
Przez chwilę wpatrywałam się w przyjaciółkę.
-To, że odgadłaś, że Lucy dopadł koszmar i że Alex jako chłopak myśli o swojej dziewczynie nie oznacza że umiesz czytać w myślach-stwierdził Matt przerywając Alice
- W takim razie skąd ona wiedział, że przyśnił mi się taki a nie inny sen.?-wtrąciłam się do rozmowy.
-Ludziom czasem zdarza się mieć takie sny.-odpowiedział.
Alice dotknęła skroni i wtuliła się w fotel
-Ja Ci wierzę-przyznał Alex
-No co ty.?!- zdziwił się Matt.
-Alice obiad!- krzyknęła jej mama z kuchni
Ale Alice jak kol wiek nie zareagowała, sprawiała wrażenie nieobecnej.
Matt westchnął
-Spotkajmy się, dzisiaj na grillu i rozwiążmy to-podsunął pomysł Matt
-Jest małe „ale”- Alex siadł-ja się już z kimś umówiłem u mnie.
-Żartujesz sobie?- nagle tak jakby zmienił nastawienie do niego- odwołaj tą randkę.
-Nie da rady stary-był zawiedziony , że ominie go ta rozmowa, ale wiedział, że Kaitleen mu nie wybaczy.
-Zostawisz Alice w takim stanie samą?!-zarzucał mu Matt.
-Chłopaki przestańcie, nic się nie stanie jeśli Alex nie przyjdzie-Alice już wiedziała co się święci.
-Rozumiem, że to twoja dziewczyna, ale jej trzeba pomóc-Matt nie zwrócił uwagi na Alice.
-Skróćmy to. Po prostu jej odbiło-powiedział
-Alex!- upomniałam go
-No co.?! Inaczej tego nie określę-upierał się
-Ona tutaj siedzi, przypominam Ci to gdybyś zapomniał o tym.
Zerknął na nią. Siedziała skulona ze łzami w oczach
-Ali…- podszedł powoli do fotela.
-Idźcie już-wstała , słowa „odbiło jej” wyraźnie ją zabolały.
-Wiesz, że jestem idiotą, który często mówi a potem myśli.
Uśmiechnęła się nieśmiało.
-Tak wiem to Al.
-Odwołam tą randkę –
//Czyżby zaczął myśleć.?
-Masz racje Matt przyjaciele są ważniejsi od spotkania z dziewczyną.
-Zrobisz jak uważasz
-Jak dzieci-podsumowałam, Alice krótko się zaśmiała. Obawiałam się o nią, no bo w końcu czy ktoś zdrowy na umyśle umie czytać w myślach.?
-Widzimy się na grillu- pożegnaliśmy się z nią
-Ted wychodzimy!- Matt zawołał brata
-Już.? Dopiero co wszedłem
-Wyjdziesz też szybko.
Zadzwonił mój telefon.
W towarzystwie chłopaków wyszłam z domu.
-Halo.?-powiedziałam do słuchawki
-Lucy, za ile będziesz?- to była moja mama, miała zdenerwowany głos.
-Już wracam , coś się stało?- mówiłam spokojnie a mama była wyraźnie przejęta.
-Musimy poważne porozmawiać
//Gdzie ja to już słyszałam
-Okej zaraz, będę-odpowiedziałam
-Co jest.?-Matt pierwszy zauważył moje zmartwienie.
-Nie wiem – wpatrywałam się w wyświetlacz-mama wydawała się czymś podenerwowana.
-Pewnie nie wie jaką sałatkę wybrać na popołudnie- Alex jak zwykle zabłysnął głupotą. Nasza dwójka popatrzyła się na niego pobłażliwie.
-Idziemy?!-zniecierpliwił się Ted
-Tak, już. Na pewno nic się nie stało-próbował mnie pocieszyć Matt- Widzimy się na grillu. Odszedł kawałek z Ted’em
-Wiesz, że…
-Wiem Alex- odwróciłam się i ruszyłam do domu, czując, ze ten dzień jeszcze mnie zaskoczy.
-Dobrze, że tak szybko, przyszłaś.-tata wyjrzał z salonu.
-I tak już wracałam-weszliśmy do kuchni, chcieliście porozmawiać.?-przypomniałam
-Tak naprawdę, to chcieliśmy się spytać co słychać u Alice
-Nic nie zmieniło się od zeszłotygodniowego grilla – skłamałam ale nie zwróciłam na to uwagi.
-Na pewno? -głupi uśmieszek przybył tacie na usta.
-Tak, tylko o tym chcieliście porozmawiać.?-chciałam już sobie pójść, żeby nie zauważyli, że kłamię
-Chcę jeszcze tylko wiedzieć jaką sałatkę mam wybrać-poprosiła mama.
Parsknęłam śmiechem
//Czyżby Alex był jasnowidzem.?
-Coś sobie przypomniałam-wyjaśniłam bo mama popatrzyła na mnie zdziwiona. Doradziłam jej i poszłam na górę do pokoju.
//Co to miało być?!
Znowu ktoś chce ze mną porozmawiać na poważnie, a tu co.? Ali odbiło a rodzice zachowują się dziwnie. Rzuciłam bluzę na kanapę i usiadłam na parapecie przy oknie. Co za dzień, nie wiedziałam co myśleć o Alice, specjalista powiedział by że postradała rozum, ale ja nie zauważyłam u niej jednak zmian co do psychiki, zwłaszcza że Alice zawsze była rozważna i opanowana. Ulica jak zwykle o tej porze była pusta czasami przejeżdżał tylko jakiś samochód. Zerknęłam na las oddalony od drogi o niecały kilometr.
Sam jego widok sprawiał, że miałam na ręku gęsią skórkę, ale najdziwniejsze w tym wszystkim było to że coś ciągnęło mnie aby tam pójść...
-------------------------------------------------------
Dzięki za przeczytanie go i mam nadzieję że spodobał on Wam się.
Zachęcam do zamieszczania waszych wrażeń w komentarzach i dołączenie do "Czytelników bloga."
Zachęcam do zamieszczania waszych wrażeń w komentarzach i dołączenie do "Czytelników bloga."