poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział XXIII




  Rozdział XXIII
 
W głowie tysiące pytań ciągły lęk i niepokój zmieszany z gniewem. Jak gdybym na coś czekała jak gdybym nie mogła się tego doczekać. Uniosłam spojrzenie na odwróconą do okna Kaitlyn.
Alex stał tuż koło niej a ja czułam się jak gdybym oglądała słaby serial miłosny.
-powiedz nam o co Ci chodzi
Dziewczyna głęboko odetchnęła i odwróciła się
-Nie widzicie, że to nie ma cholernego końca?
-o czym Ty mówisz?-zapytał poirytowany Alex
-To co Ona zaplanowała już dawno wykonała Kaitlyn, to koniec.
//Czy ja użyłam liczby pojedynczej?
-To prawda o tym co o niej mówią?
Zacisnęłam pięści
-A co takiego mówią ?-zapytałam ironicznie.
Miała odpowiedzieć ale wyprzedził ją Alex
-najlepiej będzie Kaitlyn jak wrócisz do domu
-Ze niby mnie to nie dotyczy?!-zaskrzeczała
-przypomnieć Ci że to przez Ciebie to wszystko się zaczęło
-nie przeze mnie Alex tylko przez jej matkę-kiwnęła na mnie głową
Wstałam i podeszłam do niej na bardzo bliską odległość
-nie łącz mnie z tym
Dziewczyna wyraźnie nie zadowolona moim zachowaniem odepchnęłam mnie
Alex stanął pomiędzy nami wyczuwając że za chwile może dojść do rękoczynów
-no chyba nie będziesz jej teraz bronił-skomentowała
Próbowałam do niej dojść ale uchwycił mnie za ramiona i zaczął od niej odciągać
-Co Pani tu robi?!-zawrzeszczała pielęgniarka potem widziałam jak ochrona wyprowadza zaskoczoną Kaitlyn
-Lucy proszę Cię-jego spokojny głos denerwował mnie jeszcze bardziej
Zaczęłam się z nim szarpać aż w końcu usadził mnie na łóżku i przytrzymał za ręce które sama nie wiedząc do końca pragnęły go uderzyć
-Uspokój się tak?-
Kątem oka widziałam jak przenoszą staruszka z tego pokoju
-zostaw mnie
-nie do póki się nie uspokoisz
Spuściłam w końcu głowę nie mając już siły się z nim przepychać
Alex uznał że dalsze przytrzymywanie mnie jest bez sensowne i przysiadł obok mnie
-chce żeby było tak jak dawniej-szepnął
Prychnęłam i przejechałam ręka po włosach
-zostaw mnie sama-poprosiłam. Posłusznie wstał i poczłapał do swojego łóżka
-chce żebyście się przespali-lekarz stał lekko zgarbiony przed drzwiami-czy wasza przyjaciółka nie potrzebuje pomocy...
-już dawno-odpowiedział Alex leżąc
-Odpocznijcie potrzebujecie tego-uśmiechnął się do nas i zamknął za sobą  drzwi
Mimo natłoku emocji zasnęłam momentalnie.
Rano obudziły mnie promienie słońca. Uniosłam się na łokciu i przesłaniając sobie ręka nieznośne światło rozejrzałam po pokoju
Alex'a nie było w sali.
Wstałam mało entuzjastycznie i zabierając ze sobą ręcznik otworzyłam drzwi od łazienki
-Hej-rzucił na powitanie ani trochę się nie pesząc
-cześć-odmruknelam rzucając ręcznik koło jego. Starałam się nie patrzeć na niewygojone jeszcze blizny na jego ciele
-Tak sobie podziwiam-rzucił stojąc odkręconym do lustra i przyglądając się nacięciom
//Nacięciom które zrobiła moja matka
-miałem brać prysznic...może ty tez zechcesz?-spróbował zażartować poruszając brwiami
-Zachowaj swoje fantazje dla kogoś innego-odpowiedziałam chłodno
-Okej,tylko zaproponowałem...
Wymieniłam go i sięgnęłam po szczoteczkę do zębów
-Lucy!-wrzasnął gdy usłyszałam pierwsze bębnienie wody-nie ma ciepłej wody-zapiszczał
Mimowolnie się uśmiechnęłam
Wyplułam pastę
-Zrób coś!
-co ja Ci na to poradzę?
-co kol wiek...
-zaczekaj, sprowadzę hydraulika-odpowiedziałam sarkastycznie, odłożyłam szczoteczkę.
Wyszłam i przeszłam przez pokój.
Nie kryłam zdziwienia kiedy otwierając drzwi natknęłam się na Alice i Matt'a
-cześć-weszli do środka bez zaproszenia
-Co z ta wodą?-cała nasza trojka powędrowała spojrzeniem na Alex'a stojącego zaledwie w ręczniku.Otarłam kącik ust z pasty
-Musimy poważnie porozmawiać Lucy-odezwała się niepewnie Alice-w końcu sytuacja tego wymaga.
Zmrużyłam oczy.
-Nie mam ochoty na taką rozmowę-odmruknął Alex
-Co znów Ci nie pasuje-odpowiedział rozgniewany Matt-Jej matka to zrobiła należy coś z tym zrobić-wskazał na mnie
-Zamierzasz mnie zabić?-zapytałam sarkastycznie i postąpiłam krok w przód.
-Odwal się w końcu od niej-warknął Alex stojący przede mną
-Nie widzisz tego co jej matka Ci zrobiła?-wskazał skromnie na jego ramiona
Chłopak drgnął, złapałam go za ramię.
-Nie warto-zaprzyczyłam stając tym razem pomiędzy nim a aroganckim Matt’em
-Nie wierzę Lucy że dałaś się nabrać.
Odwróciłam się w jego stronę.
-Jesteś zwykłym dupkiem-Alex wyminął mnie i złapał Matt’a za sweter
-Ja?! Nie moi rodzice są mordercami.Alice pisnęła gdy chłopak zatoczył się po podłodze od ciosu.
-Najlepiej kryć swoją dupę!
Alice podtrzymała chwiejącego się przyjaciela
-Nie mogę uwierzyć, że się z tobą przyjaźniłem!
Nie powstrzymałam Alex’a przed wywróceniem Matt’a na podłogę.
Dopiero po chwili zrozumiałam, że jeśli nie zainterweniuję może się to skończyć na kolejnym z nas którzy zostaną tutaj na dłuższy czas.
-Wystarczy-złapałam za jego ramiona-Alex -dodałam gdy wyszarpał się i znów zaczął obijać mu głowę.
Z całą siłą zaczęłam go ciągnąc do siebie.
„Goście” prawie w biegu opuściłam salę.
Alex  zrzucił z siebie moje dłonie.
-Nie widzisz co oni robi?!
-Nie wrzeszcz na mnie!-odkrzyknęłam tak jak on
 przeszłam do łazienki.
Trzasnęłam drzwiami i  otworzyłam największy strumień wody aby zagłuszyć mój ewentualny szloch.
Przysiadłam przy pustej ścianie. Przede mną przewijały się różne sceny ze snów i rzeczywistości. Chciałam skończyć z tym koszmarem.
//Tylko dokąd?
Prostą rzeczą byłaby sprzedanie domu, wystarczyłoby to na wyjazd
Wyobrażałam sobie realistyczny scenariusz rozprawy sądowej.
//Nie mam zamiaru tam być.
Blizna na karku mimo opatrunku szczypała jak gdybym nie chciał o sobie zapomnieć. Zignorowałam ciche puknięcie do drzwi
-Mogę?
-Nie chcę zostać sama…
-To bez sensu Lucy-wyłączył wodę.
Dopiero teraz otarłam policzki.
-Chcę żebyś coś  zrobiła
-Do cholery Alex z twoimi prośbami
-Nie przejmuj się tym co powiedział Matt-zaczął siadając koło mnie.
Prychnęłam było mi wszystko jedno co któryś z nich mówił
-Lucy-pstryknął mi przed zamyśloną twarzą palcami-skup się na chwilę…
-O co Ci chodzi-posłałam  mu wrogie spojrzenie.
-Chcesz czegoś?  Przeprosin? Pochwały?
Zaprzeczył zirytowany
-Chcę żebyś to przeczytała.
Wyjął z tylnej kieszeni zmiętoloną gazetę.
-Nie chcę teraz czytać tego
-Lepiej, żebyś to przeczytała-nalegał
Westchnęłam
//Przecież nie może być gorzej
Spojrzałam na nagłówek.
-Nie będę tego czytała-odparłam zgniatając napis „Morderczyni ujęta”
Parę dni później leżałam na kanapie w domu Alex’a.
Do rozprawy było jeszcze tylko kilka dni, miałam dwa wyjścia uciec albo zmierzyć się ze spojrzeniami tych wszystkich niewinnych ludzi którzy stracili swoje dzieci
//Wszystko przez nią
Przymknęłam oczy i zacisnęłam mocno pieści
//Trzeba było ją jakoś zabić
Warknęłam cicho wtulając się w poduszkę
//Dlaczego się nie domyśliłam?
Przysiadłam i rozejrzałam spanikowana po pokoju
//Co ja jeszcze tutaj robię? Na co czekam?
Odrzuciłam od siebie koc i założyłam buty. Wstałam lekko chwiejnie łapiąc się szklanego stolika.
//Nie czas na zmęczenie
Odeszłam od sofy prawie nie wywalając szklanej butelki po piwie która stała na podłodze.
Wyszłam przez drzwi do ogrodu gdzie panował lekki mróz.Nie on mi teraz przeszkadzał, poderwałam głowę do góry widząc nad sobą konstrukcję balkonu.Jaką miałam pewność, że któryś z nich nie stoi na balkonie? Żadną, ale musiałam się stąd wydostać. Ruszyłam wzdłuż ściany domu nie oglądając się za siebie.Na wszelki wypadek schyliłam się przy kuchennym oknie. Czułam się głupio ale to nie miało teraz żadnego znaczenia.W końcu musiałam zostać przez chwilę sama.Spojrzałam na zasłonięte rolety okna Alex’a i spokojnie doszłam do ulicy. Kilka metrów dalej zaczęłam żałować braku zabrania głupiej kurtki.Jeśli tak miał  wyglądać początek mojej ucieczki zapowiadało się wręcz wspaniale. Przejechałam dłońmi po ramionach.
//Wszystko się popieprzyło
Wypuściłam parę z ust. Przystanęłam dopiero koło żywopłotu moich sąsiadów daleka dostrzegłam zaparkowany radiowóz i motocykl Madison. Wokół rozwieszona była policyjna taśma a dwóch umundurowanych stało od przedniej strony budynku. Spostrzegłam że ktoś siada do zaparkowanego samochodu na podjeździe.Przywarłam do roślinnego ogrodzenia, radiowóz przejechał ulicą odczekałam chwilę upewniając się czy aby na pewno mnie nie zauważył i wychyliłam się. Policjanci stali jak gdyby zamarzli w miejscu.
Przywaliłam głową z bezradności.
//Cholera, nie wejdę tam. Znów się wychyliłam tym razem obserwując rozpościerający się z oddali las.
Wstrzymałam oddech.
-Widzisz coś?-usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się szybko gotowa do zaatakowania.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Shadow Wood zbliża się do końca.Kim jest osoba która zaskoczyła Lucy?Czy bohaterka postanowi uciec czy jednak pozostać?O tym już w kolejnych rozdziałach.Zamieszczam kontakt ze mną w razie pytań, porad albo pomysłu dotyczącego bloga  piszcie :) ShadowWood@wp.pl