piątek, 29 marca 2013

Rozdział VIII





Rozdział VIII

Zeszłam na dół i wyjęłam z szafy swoja kurtkę.
-Wychodzisz?- zapytała mama wychodząc z kuchni.
Nie odpowiedziałam i sięgnęłam po klamkę od drzwi.
-Lucy?!-wrzasnęła uniemożliwiając mi otwarcie drzwi.
-Idę do Alex’a-odpowiedziałam nie patrząc na nią
-Najpierw ze mną porozmawiasz.
Prychnęłam,otworzyłam drzwi i trzasnęłam nimi za sobą.


***
-Matt i Alice są na górze-powiedziała
Westchnęłam ciężko wchodząc po schodach
//Znów skończy się na kłótni.
-Nie mam zamiaru się kłócić-zaczął Matt.
Prychnęłam
-A ja nie mam zamiaru rozgrywać tego samego nudnego scenariusza co zawsze.
-To porozmawiajmy na spokojnie.
Wymieniliśmy długie spojrzenie.
-Lepiej wyglądasz Alice-stwierdziłam przenosząc wzrok na znacznie lepiej od ostatniego razu wyglądającą dziewczynę
Ona w odpowiedziała uśmiechnęłam się.
-Tak, nie dostaje już kartek.
//Albo ich nie piszę.
-Al., dlaczego jesteś tak posiniaczony?-zapytała Alice dostrzegając siniaki na policzkach.
-Walnąłem się o szawkę-wyjaśnił pocierając policzek.
-Aż tak?-zapytał Matt podchodząc i oglądając policzek.
-Przez przypadek go uderzyłam-dodałam krzyżując ręce-oczym chcecie porozmawiać?-zmieniłam temat.
-O nas-odparł krótko Matt.
//Co znowu?
-Już o tym gadaliśmy.
-Tak, ale nie w taki sposób jaki chcemy.
-O co tak naprawdę Ci chodzi Matt’y?-zapytałam rozdrażniona.
Wzdrygnął się.
-O to Lucy, że Cię zraniliśmy…
-Skończ-weszłam mu w zdanie-nie cofniesz czasu i tego nie naprawiasz-stwierdziłam oczywiste.
-Więc co możemy zrobić?-zapytał
-Nic-odpowiedziałam ponuro i siadłam na łóżku.
Matt zrozumiale kiwnął głową.
-Zrozumieliście to po tak długim czasie, który wywiercił mi dziurę, tutaj-wskazałam na serce-przykro mi-dodałam przygryzając dolną wargę i czując, że po policzku płynie mi łza.
Starłam ją po kryjomu, nie chcąc aby ktokolwiek ją dojrzał.
Alice zeszła z parapetu i klęknęła przy mnie.
-Może, naprawimy ją razem?-zaproponowała kładąc rękę na miejscu mojego serca.
Wzruszyłam ramionami.
-To przeze mnie-odezwał się Alex
-Nie Alex-zaprzeczył Matt-to przez nas.
-Była moją dziewczyną!-wrzasnął.
-Każdego omiotała-stwierdziła Alice wstając zerkając  na chłopaków.
//Oprócz mnie która zaprzyjaźniła się ze wspólnikiem mordercy.
Westchnęłam
-Muszę wam o czymś powiedzieć-Alex zwrócił się do Alice i Matt’a.
Spojrzałam przez chwilę na niego. Chłopak opowiedział im o bójce
-Al., trzymasz się?-zapytała przejęta Alice gładząc chłopaka po ramieniu.
Ten kiwnął tylko głową.
-Mogę Cię prosić na chwilkę?-zapytał Matt.
-Jasne- zgodziłam się. Wyszliśmy do ogrodu i przysiedliśmy na ławce.
Wiatr dawał swoje oznaki co raz podwiewając nam twarze.
-Brakuje mi Cię Lucy-wyznał Matt.
-Mi Ciebie też Matt.
Chłopak przysunął się bliżej i wtulił mnie do siebie. Razem z Matt’em często postrzegani byliśmy jako rodzeństwo, nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą ale każde z nas odczuwało do drugiego coś w rodzaju rodzinnej miłości. Różniliśmy się z wyglądu ale niektóre z cech  charakteru i zachowań było identyczne.
//A może to była tylko przyjaźń?
-Dasz nam drugą szansę?-szepnął mi do ucha.
-Pomyślę-obiecałam odsuwając się od niego-ale niczego wam nie obiecuję.
Odebrałam dzwoniący telefon.
-Zabraliśmy Kaitleen i Strace na komisariat.-zakomunikowała mi Madison.
-Okej, to ja będę u was za godzinę-odpowiedziałam mając się już rozłączać.
-Lucy, Ethan Cię podwiezie-dodała pewna jak zwykle Madison.
-Wolę się przejść
-Chyba nie masz wyboru-stwierdził Ethan wchodząc do ogrodu.
Rozłączyłam się.
-Matt, odezwę się do was pózniej-rzuciłam na pożegnanie i minęłam Ethan’a.
Wyszłam z domu i podeszłam do jego samochodu niezbyt zadowolona tym, że mam z nim jechać.
Zaczekałam aż odblokuje samochód i siadłam nie dając mu przytrzymać mi drzwi.
Wbiłam wzrok na widok zza przedniej szyby.
W czasie drogi milczałam do czasu, gdy Ethan skręcił zjeżdżając tym samym z drogi do komisariatu. Obejrzałam się do tyłu.
-Mieliśmy jechać na komisariat-oznajmiłam patrząc na niego nie ufnie.
-Mieliśmy-przyznał spokojnie.
-Więc zawróć- warknęłam a on przyśpieszył jeszcze bardziej.

------------------------------------------------------------
Tak kończy się rozdział VIII.Dzięki za przeczytanie rozdziału i zapraszam do podzielenia się waszymi wrażeniami w komentarzach oraz dołączenia do "czytelników bloga". Z związku z nadchodzącymi Świętami Wielkanocnymi wszystkiego najlepszego :) 

sobota, 23 marca 2013

Rozdział VII





Rozdział VII


-Na pewno? -zapytałam z ociągnięciem-jesteś pewny?
Przytaknął bez zastanowienia. Walnęłam plecami w krzesełko.
-No to czas ją odwiedzić- stwierdziłam dopiero po chwili.
Zaprzeczył kręcąc głową.
-Nie chcę z nią mieć już nic do czynienia
-Może widziała tego kto Cię napadł?- dodałam wstając. Złapał mnie za nadgarstek dosyć za mocno.
-Nie chcę jej już znać-odburknął, nienaturalnym dla siebie głosem.
Wyswobodziłam nadgarstek, i cofnęłam się do wyjścia, wtedy poczułam szarpnięcie do tyłu.
-Nie możesz do niej iść, nie możesz!- wrzeszczał jak opętany, przywalając mnie do ściany.
-Uspokój się!- nakazałam próbując się wyszarpać.
Ale Alex przyciskał mnie coraz mocniej, w końcu Luck i Ethan słysząc naszą szarpaninę weszli do pokoju i odciągnęli chłopaka. Alex w końcu uległ a ja przyglądałam się jemu przez chwilę nie rozumiejąc jego zachowania. Wyszłam zostawiając ich samych.
//Dlaczego Alex nalegał tak abym do niej nie szła. Przekonać się mogłam tylko po wizycie u niej w domu. Przez chwilę miałam zamiar zawiadomić o tym Matt’a ale zdecydowałam się na samotne wejście do „paszczy lwa”
Doszłam pieszo do tak znienawidzonego domu, wzięłam głęboki oddech i zapukałam mocno w drzwi. Zamek „szczęknął” a w drzwiach ukazała mi się Emilie Strace.
-Jest twoja córka?- zapytałam oschle.
Rozszerzyła tylko drzwi i wskazała abym weszła. Niechętnie przekroczyłam próg.
-Już od dłuższego czasu, zbierałam się na rozmowę z tobą-zaczęła idąc za mną.
-po śmierci Richarda, musiałam wyjechać i…
-Gdzie ona jest?- przerwałam jej ostro.
-Na górze… ale Lucy- zareagowała gdy weszłam na górę.
Przywaliłam w pierwsze lekko uchylone drzwi i zastałam Kaitleen sponiewieraną po twarzy.
-Ładny makijaż-zażartowałam wskazując na jej twarz.
Rzuciła mi mordercze spojrzenie.
Prychnęłam ze śmiechem i oparłam się o framugę.
-Powiedz, ze to ja Cie tak załatwiłam-poprosiłam.
Otarła mokry policzek i zaśmiała się krótko.
-To nie ty-prychnęła z pogardą-to mój Alex.
-Twój Alex-nadałam cudzysłów-właśnie dzięki tobie wylądował za bójkę na komisariacie, może mi to wyjaśnisz?- zaproponowałam.
-Kochane-usłyszałam za sobą-odsunęłam się wchodząc dalej do pokoju
-Spokojnie-powiedziała wyciągając ręce przed siebie-nie mam złych zamiarów…
Spojrzałam ostatni raz na zmasakrowaną twarz dziewczyny i ominęłam jej matkę opuszczając dom w ciszy. Nie zostałam przez żadną powstrzymywana.
Odebrałam od Luck’a dzwoniący telefon który zakomunikował mi, opuszczenie przez Alex’a posterunku.
-Lucy-krzyknął ktoś bardzo znajomy za mną-odwróciłam się i ujrzałam mamę stojącą przed moim domem.
-Nie chce mi się tobą rozmawiać-przyznałam widząc za nią stojącą mamę Alex’a
-Luc proszę chociaż nas wysłuchaj-błagała gdy oddaliłam się.
-Chyba nie masz wyjścia-dodała łagodnie mama Alice przechodząc przez ulicę.
-Zmówiliście się?-zapytałam zerkając na mamę Matt’a idącą z nad przeciwka.
-Chcemy tylko porozmawiać-usłyszałam mamę Alex’a
Niechętnie przeszłam do domu a z stamtąd do salonu.
-Może usiądziesz?- zaproponowała moja mama.
Nie miałam ochoty więc nie poruszyłam się.
-Zebrałyśmy się tu po to aby porozmawiać na temat powrotu pani Strace-zaczęła pani Elder.
Odchrząknęłam a wszystkie kobiety wlepiły we mnie spojrzenia.
-To wszystko?-zapytałam
-Lucy, pojawienie się Strace oznacza problem, poza tym Alex stał się przez to agresywny-kontynuowała jego mama.
Powoli puszczały mi nerwy.
-Martwi mnie też Alice-dodała smutno pani Elder.
Odwróciłam się chcąc wyjść.
-Gdzie ty idziesz?-zapytała zdziwiona moja mam.
//Tylko zachowaj spokój.
-Odwiedzę Alice-zaproponowałam i ruszyłam do wyjścia.
-Lucy, mieliśmy porozmawiać.
-porozmawialiśmy-zapewniłam i wyszłam.
Przeszłam ulicę a po tym
Weszłam do  domu Alice.
-Alex uspokój się-poprosiła Alice.
Wparowałam do salonu i położyłam się na kanapie.
Miałam okropny ból głowy po wczorajszym.
-Przynieść Ci, wody?-zapytała uprzejmie.
Przytaknęłam przysłaniając na chwilę swoje oczy.
-Co się stało?-zapytał Matt przysiadając na skrawku pozostawionej kanapy.
//Raczej co się nie stało?
Westchnęłam i siadłam.Odebrałam od Alice szklankę i opróżniłam ją. Potem spojrzałam na Alex’a.
Bębniącego palcami o swoje ramię.
-Mogę Cię na chwilę poprosić?-zapytałam chłopaka, odkładając szklankę Alex ani drgnął.
-Okej, więc zapytam, przy nich-odpowiedziałam rozdrażniona-wpadłeś w bójkę z Kaitleen?
Kiedy usłyszał jej imię rzucił się w moją stronę. Wpadł jednak na Matt’a
-Czy tobie do reszty odbiło?-zapytała szarpiąc się z przyjacielem. W końcu Alex dał sobie spokój i po prostu wyszedł.Alice zaczęła go nawoływać.
-Idę za nim-oznajmiłam wymijając ich i opuszczając dom.
-Al, stój-powiedziałąm idąc za nim.
-Nie oszukujmy się, miałaś rację wszystko jest już skończone…
-Alex!-wrzasnęłam dobiegając i odwracając go do mnie.
-Ufasz mi?-zapytał
Puściłam go i odsunęłam się.
-Ufam-zapewniłam patrząc w bok.
-Nie pobiłem jej-zapewnił-nawet jej nie dotknąłem.
-Więc dlaczego jesteś taki agresywny?-zapytałam przenosząc spojrzenie na niego.
Zamilkł, a ja prychnęłam
-Wiesz co? Życzę Ci powodzenia, chrzanie to wszystko mam dosyć własnych problemów.-wyznałam i wyminęłam go.
Przekroczyłam bramę i poczułam zimne metalowe pręty wbijające się w moje plecy.
-Alex!-usłyszałam zdesperowany głos jego mamy.
Dopiero teraz do mnie dotarło chłopak dociskał mnie do ogrodzenia a kobiety stały za nim.
-Odbiło Ci?-zapytałam siląc się z jego dłońmi.
-Alex, puść ją, Alex-błagała jego mama.
-Wiesz dlaczego jestem taki?-zapytał przybliżając swoją głowę do mojej-bo ona wróciłą-szepnął do mnie a potem nadbiegający Matt odciągnął go odemnie.
-Wy jesteście jacyś powaleni?!-wrzasnełam oddalając się od nich-nie chcę mieć z wami już nic wspólnego-oznajmiłam wskazując na zebranych i ruszyłam do domu Luck’a.Całe szczęście, że miałam od nich zapasowe klucze, potrzebowałam teraz ciszy i uspokojenia. Z przedpokoju usłyszałam jak ktoś krzątał się po kuchni.
-Coty tu robisz?-zapytałam od razu rozpoznając Ethan’a
Wtedy zaczął gwizdać czajnik.
Chłopak wyłączył go i podrapał się po głowie.
-Miałem zamiar pomyśleć w samotności…
-Nad czym?-zapytałam przysiadając przy stole.
-Nad Alex’em i takimi tam, no ale cóż lepiej już pójdę-skierował się do wyjścia.
-Czekaj-powstrzymałam go nie wiedząc do końca dlaczego.-Nie, że potrzebuję desperacko kogoś, ale jeżeli możesz to zostań-poprosiłam.
Uśmiechnął się  i pozostawił kurtkę na wieszaku.
-Okej, zostanę-zgodził się wracając do kuchni i robiąc herbatę.
-Nie denerwuje Cię cisza?-zapytałam przerywając ją.
-Nie odparł krótko-ale widzę, że Ciebie tak-dopowiedział stawiając przede mną Kunek z herbatą. Opatuliłam dłonie między naczynie.
-Mam już za dużo w głowie-zaczęłam wpatrzona w napój.-wróciła Kaitleen ze Strace, Alex wpadł w jakąś totalną agresję, ja miewam te swoje sny…-wymieniałabym dalej gdyby nie położył dłoni na mojej
-Nie masz prawa się za nic obwiniać, zamknij na chwilę oczy weź głęboki oddech-zaproponował.
Zrobiłam to a potem poczułam dotyk w okolicy biustu.
-Co ty robisz?-zapytałam, zrywając się z miejsca i cofając się do wyjścia.
-Lucy, zaczekaj-poprosił, ale ja już trzasnęłam drzwiami.
Zbiegłam na dół i schowałam się za drzwiami prowadzącymi do piwnicy.Serce biło mi trochę szybciej
Odczekałam kilka minut po jego wyjściu z klatki i napisałam do Luck’a, że Ethan kompletnie oszalał i zaczął się do mnie dobierać. Kiedy skończyłam, wyszłam na zewnątrz i nie oglądając się ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu.
Byłam w połowie drogi, z myślą, że nie trafię już na Ethan’a. Usłyszałam za sobą czyjś bieg.Odwróciłam się i dostrzegłam biegnącą truchtem kobietę.
Odetchnęłam z ulgą. Zamierzałam zaszyć się w domu, na jakiś czas, nic dziwnego więc gdy rodzice byli w szoku.
-Nikogo nie wpuszczajcie-ostrzegłam ich tylko i weszłam na górę.
Dawno nie było mnie w swoim pokoju.
Rozejrzałam się po nim z uśmiechem i położyłam na świeżej pościeli.
//Może tu zaznam przez chwilę spokoju?
Alice mogłam sobie przez chwilę darować.Matt z pewnością dba o jej bezpieczeństwo, co do Alex’a było mi trochę trudniej.
W pierwszej kolejności musiałam z nim porozmawiać nawet mimo zainkasowania jego agresji.
Zadzwonił Luck.
Opisałam mu całą sytuację.
-Posłuchaj Lucy, dawno temu Ethan był wykorzystywany przez rodziców
-W taki sposób jaki myślę?-upewniła się.
-Tak, w taki sposób jaki masz na myśli, nie usprawiedliwia go to, ale naprawdę stara się powstrzymywać od…
-Okej, dobra, gdzie teraz jest?-zapytałam przejeżdżając ręką po włosach i podnosząc się z łóżka.
-Jest na cmentarzu…odwiedza tam tatę.
-------------------------------------------------------
 Tak kończy się rozdział VII.Dzięki za przeczytanie rozdziału i zapraszam do podzielenia się waszymi wrażeniami w komentarzach oraz dołączenia do "czytelników bloga"