sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział XXI

Rozdział XXI



Cisze przerywało tykanie salonowego zegara.
-powiedz coś-nakazała kobieta
Milczałam wędrując wzrokiem po nich.Nachyliła się do mnie przez stół
-Jesteś przygłucha?-zapytała z sarkazmem.
Zacisnęłam pięść jeszcze bardziej.
Prychnęła pogarda i rozsiadła się na kuchennym krześle.
Na stół została rzucona gazetowa figurka origami w kształcie róży,sięgnęłam po nią i rozłożyłam niezdarnie, rozpoznałam od razu  nagłówek.
//Oni nie zabili July
Zwinęłam świstek makulatury i cisnęłam nim poza stół
-Nie chcesz dowiedzieć się prawdy?-zapytał
Nie odpowiedziałam
-Przynieś "to" Jonatanie
Kiwnął głową i ruszył powoli w stronę schodów.
-Lucy, chcę abyś do nas dołączyła
Spojrzał na nią złowrogo.
-Dołączyć do grona zamaskowanych czarnych kapturków?-wycedziłam
Posłała mi mordercze spojrzenie i zwaliła wazon który stał pomiędzy nami na podłogę.
-Nie będziemy w taki sposób rozmawiać-zerwała się z miejsca chwyciła mnie boleśnie za ramię i  przywaliła w twarz.
Przyłożyłam swoją wolną rękę w to miejsce i zaniosłam się śmiechem.To rozłościło ją jeszcze bardziej
-Jeśli się nie uspokoisz to będę zmuszona Cię zabić-chwyciła za moją krtań i za pasa wyciągnęła mały nożyk
-Nie boję się Ciebie-zapewniłam patrząc na nią z satysfakcją -jesteś zwykłym psycholem.
Podniosła ostrze w górę ale od wbicia go powstrzymał ją  Jonatan krzycząc jej imię.Puściła mnie i zajęła swoje miejsce naprzeciw mnie.
Na blat rzucona została z brzdękiem czarna tkanina.
-Wiesz co tam jest?-zapytał patrząc lekko podenerwowany.
Milczałam.
-Nie mamy czasu na te beznadziejne sceny-zawyła  Nicole i rozwinęła szmatę.
-Zaczekaj, jej trzeba to…
-Nie!-zaskrzeczała i wyjęła zakrwawiony sztylet-zróbmy to Jonatanie.
Przez chwilę zastanowił się i w końcu złapał za sztylet.Zaczęłam czuć niepokój.Oboje zwrócili się w moją stronę.
Spojrzałam na nich a po tem zerwałam się z miejsca i impulsywnie zaczęłam szarpać się z kajdankami
-Spokojnie nie powinno boleć-ojciec złapał mnie za ramiona i usadowił na krześle.
Zaczęłam się szarpać z ramionami matki którymi mnie oplotła.Jonatan obszedł krzesło do okoła i odgarnął mi włosy z mokrego karku.
-To potrwa chwilę-zapewnił
Zaczęłam się szarpać ale Nicole trzymała zbyt mocno
-Przepraszam-usłyszałam nie wyraźnie od niego
Czułam mrowienie w okolicy karku aż do momentu aż nie poczułam jak w wbija w nie lekko ostrze
Zaczęłam wrzeszczeć do póki nie przyłożyli mi czegoś do twarzy a kuchenne otoczenie zniknęło.
Odczuwałam dziwną woń unoszącą się w powietrzu.Otworzyłam oczy, znajdowałam się w zaciemnionym pomieszczeniu z którym jedynym źródłem światła była dioda świecąca się  w  kącie.Zaczęłam się powoli obszukiwać.
-Lucy?-usłyszałam wyjąknięcie gdzieś z dalszej części pomieszczenia
-Richard?-wyszeptałam
Wsparłam się o coś ciężkiego i ruszyłam w stronę głosu.
-Lucy-teraz wyraźnie usłyszałam głos z innej strony.
-Cholera jasna-wymamrotałam.
Znów ktoś wypowiedział moje imię z tej samej strony.Wyciągnęłam przed siebie ręce i powędrowałam powoli do przodu.Natknęłam się w końcu na coś miękkiego, zmarszczyłam brwi
-Luc-wysapał a ja uniosłam przerażony wzrok gdzieś na wysokość jego twarzy.
-Alex?-upewniłam się
Przytaknął.
Zaczęłam się rozglądać po mroku wokół nas.
-Twoi rodzice to…-
-Wiem-przerwałam mu i zjechałam rękoma po kieszeniach jego spodni.
-Obszukali mnie to bez sensu
Odsunęłam się od niego i ruszyłam znów przed siebie potykając się co kilka chwil o coś leżącego na ziemi.
-Nie idz-usłyszałam za sobą ale nie zwracałam na to uwagi
Doszłam do czegoś drewnianego i wymacałam schody.
//Czas  abym to skończyła.
Szłam powoli na kolanach  ignorując nawołującego cicho Alex’a.Po kilkunastu schodach dosłyszałam kroki gdzieś z daleka. Zdołałam stanąć tylko chwiejnie na nogach.
Drzwi otworzyły się oślepiając mnie przy tym światłem z korytarza.Spojrzałam wprost na nich i nie poruszyłam się.Uśmiechnięci szli w moją stronę, cofałam się z zaciętą miną .
Byłam w swojej piwnicy tak jak zdążyłam się już domyśleć, wycofując się spojrzałam na Alex’a.
Siedział podparty o ścianę z pobijaną twarzą, a posadzka wymazana była krwią która ciągnęła się aż do chłopaka.
Cofnęłam się pod ścianę stając przed Alex’em.
-Jonatanie?-odezwała się nie naturalnym głosem Nicole.
-Tak kochanie?
-Przepraszam
-Ale za co?-odrwócił się w jej stronę.
Widziałam tylko jak zamachnęła się.
Cofnęłam się i  znajdując się przy ścianie osunęłam się po niej.Mężczyzna opadł na podłogę nie poruszając się.
Coś huknęło oślepiając nas. Spojrzałam na wkraczające jednostki policji a później na siedzącego koło mnie nie przytomnego Alex’a.Nicole zaczęła wrzeszczeć i wymachiwać na oślep nożem. Zmrużyłam oczy obserwując jak policjanci sprawnie obezwładniają ją i przewalają na krwistą posadzkę.
Twarz Madison pojawiła się przed moją.
-Już dobrze-zapewniła głosem który ledwo był słyszalny
-Zajmijcie się nim-mruknęłam i wskazałam przyjaciela.
Madison złapała mnie lekko za ramiona i podniosła.
-Możesz iść?-zapytała przewieszając sobie moje ramię przez szyję.
Przeszliśmy bliżej Nicole
-Lucy ja robiłam to wszystko dla Ciebie!-wrzasnęła mimo policjanta który dociskał ją do ziemi.
Zebrałam się w sobie i rzuciłam w jej kierunku.Zaczęli mnie z łatwością odciągać od niej nie pozwalając na jej uderzenie.
Nie pamiętam już co wrzeszczałam ale wiem, że nie zdołałam dostać się do niej ani sama wyjść z piwnicy.Wszystko dalsze spowite było mrokiem.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tak kończy się rozdział XXI. Dzięki za przeczytanie zapraszam do komentowania i dołączania do "czytelników bloga"

1 komentarz:

  1. Bardzo fajnie, ale szkoda, że tak rzadko dodajesz posty :(
    A stara czcionka była lepsza, ponieważ dużo łatwiej się czytało ;)

    fabryka-pamietnika.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń