Rozdział X
Chciałam się
od niego odsunąć, ale on posuwał się wraz ze mną, chcąc znów mnie pocałować. W
końcu wyczułam zakończenie łóżka i odczekałam aż Ethan zacznie znów mnie
całować. Tkwiąc znów w jego pocałunku z trudem przerzuciłam go na podłogę i
wybiegłam z pokoju.Szarpnęłam za klamkę od drzwi wejściowych i trzasnęłam nimi
za sobą, słysząc echo roznoszące się po klatce. Zbiegłam na dół z bijącym
znacznie za szybko serce, opuściłam klatkę. Na dworze panowała totalna ulewa. Szłam przed siebie.
//Spanikowałam?
Nie, po prostu Ethan nie powinien mnie całować.
Objęłam
swoje ramiona odczuwając dreszcze zimna.
//Nie było
czasu zabierać kurtki, dokąd doszłam?
Rozejrzałam
się. Stałam na rozdrożu dróg. Jedna z nich po lewo prowadziła do lasu, tego
samego w którym przeżyłam koszmar.Zerknęłam na ścieżkę po prawej prowadzącą do
domu Alex’a.
Rodzice nie
wchodzili w grę, nie chciałam widzieć
ani Matt’a ani Alice.
//Pozostał
Alex.
Spojrzałam
znów w lewo.
//Musiałabym
oszaleć do końca, gdybym tam poszła.
Skręciłam w
prawo.
//Jeśli Alex
mnie nie przyjmie z desperacji wrócę do Madison.
Doszłam do
jego domu przemoknięta i z czego zdałam sobie sprawę dopiero teraz zapłakana.
Zapukałam
lekko do drzwi i zaczęłam ocierać policzki.
-Lcuy?!-zapytał
upewniając się.
-Cześć
Alex-odpowiedziałam.
Spojrzał na
mnie z przerażeniem i wciągnął do
środka.
-Co się
stało? Dlaczego płaczesz?-zaczął wypytywać.
-Mogę u
Ciebie zostać na noc?-zapytałam błagalnie nie patrząc na niego.
-Nawet się o
to nie pytaj-skarcił mnie-Mamo szykuj herbatę!-krzyknął w stronę kuchni i
zaprowadził na górę do swojego pokoju.
Przysiadłam na
łóżku dygocząc. Alex wyszukał w szafie jakiś stary podkoszulek i polar.
Sięgnął do suwaka
od mojej bluzy a ja odsunęłam się.
-Musisz
zmienić ubranie-uparł się odpinając mi przemokniętą bluzę i powoli zdejmując ją
ze mnie.
-Sama się
przebiorę-odezwałam się.
-Daj spokój,
cała drżysz, poza tym widziałem Cię już bez…-przerwało mu pukanie do drzwi.
Złapałam za rzeczy i przeszłam do łazienki.
Dostrzegłam
swoje paskudnie wyglądające odbicie w lustrze.
-Napij się
herbaty i połóż do łóżka-poinstrułowała jego mama i zarzuciła mi na plecy koc.
Podziękowałam,
kobieta wyszła a ja zakryłam oczy dłonią czując, że zaraz z oczu poleci mi
niekontrolowana ilość łez.
-Luc-usłyszałam
od niego i poczułam, że niepewnie mnie obejmuje-jeśli zrobi Ci się lepiej, to
się wypłacz.
Wtulił mnie
do siebie a ja zaniosłam się niepohamowanym płaczem. Nie mogłam już dalej udać,
że wszystko gra. Nie wiem jak długo płakałam, ale gdy w końcu przestałam,
tkwiłam nadal w jego objęciach siedząc na kanapie.
-Chyba od
dawna tego potrzebowałaś, co?-zapytał.
Otarłam
pięściami łzy.
-Rozmawiałeś
z Matt’em?-odpowiedziałam pytaniem.
-Tak, ale
nie przejmuj się Lucy, wszystko z nim wyjaśniłem.
-Co masz na
myśli?
-Powiem Ci
jutro rano, okej?-podał mi kubek.
-Pokłóciłeś
się z nim?
-A ty z
Madison?
-Szczerość
za szczerość?-zaproponowałam.
-Okej-zgodził
się.
-Nie
pokłóciłam się z Madison-zaprzeczyłam-Ethan mnie pocałował.
-Zrobił Ci
coś? To dlatego płakałaś?-zapytał wstając i przebierając stanowczy głos.
-Nie,
uspokój się-wskazałam na miejsce na którym siedział-właśnei dzisiaj Alex wprost
i szczerze upewniłam się, że nie jesteśmy już przyjaciółmi-spuściłam wzrok na
swoje dłonie.
-Lucy,posłuchaj
mnie teraz-poprosił biorąc mnie za rękę.-nigdy nie straciłaś i nie stracisz
mnie-zapewnił-tak jestem z nim pokłócony, ale Matt już dawno się o to prosił, a
teraz chodź, nie chcę żebyś się zaziębiła.
-Daj spokój
Alex.
Wiedziałąm, że
z natłoku emocji nie zasnę.
-Nie każę Ci
od razu spać-dodał. Przenieśliśmy się na łóżka.
-Trochę
narozrabiałam, prawda?-zapytałam wpatrzona w sufit.
-Nie to
nasza trójka, większość popsuła-poprawił mnie i położył się koło mnie.
-To moja
wina-uparłam się.
Uniósł się
na łokciach aby spojrzeć na mnie.
-Gdybym
trzymała się z daleka od Richard’a..
Zbliżył
twarz do mojej.
Dźwięk
telefonu przerwał to co chciał zrobić.
Odchrząknęłam
i siadłam
-Odbierz-odpowiedziałam.
On jednak
odrzucił ostatecznie połączenie
-Nie mam
zamiaru z nim rozmawiać-dodał i odłożył telefon na komodę.
Położyłam
się znów.
-Sądzisz
Luc, że będę miał jeszcze dziewczynę?-zapytał gdy już przysypiałam..
-Jasne, że
tak-wymamrotałąm i przekręciłam się do niego plecami
Na granicy
snów dosłyszałam wyraźne: „Kocham Cię Lucy.
Dokuśtykałam
do drzewa i przeczytałam powieszoną kurtkę: „Uciekniesz od nieuniknionego”
Coś
zaszeleściło w zaroślach.
-Nie, nie
nie!-powtarzałam cofając się i widząc, staruszka podchodzącego do mnie z
pogodną miną.
-Czego ode
mnie chcesz?1-wrzasnął a wszystko rozpłynęło się. Miałam uczucie spadania
Otworzyłam
oczy, Alex’a nie było w pokoju, przebrałam się i wyszłam z pokoju.
-Lucy
jeszcze śpi-oznajmił zdenerwowany Alex z dołu.
-To ją obudz-usłyszałam
zirytowanego Matt’a-przespałeś się z nią to ją teraz..
Zeszłam na
dół.
Obrócz Matt
napotkałam spojrzenia Madison i Luck’a.
-Musimy
zacząc poszukiwania-zapelował Luck.
-Poszukiwanie
kogo?-zapytałam wciąż wpatrzona w trzymaną przez Matt’a drżącą kartkę.
-Alice,
Micke i Ted zaginęli-wyjaśnił Alex.
Spojrzałam
na niego z niedowierzaniem.
-„On” ich
porwał!-wrzasnął Matt i wcisnął mi do rąk kartkę.
„Nadszedł czas aby doszło do nie uniknionego”
-To wszystko
twoja wina!, ty masz coś z tym wspólnego!-znów krzyknął Matt i rzucił się na
mnie z pięściami.
Alex, zagrodził
mu drogę i doszło do bójki.
Wykorzystałam
moment nie wagi i wyszłam przed dom. Zaczęłam biec.
//Kierunek-las.
Dobiegłam do
jego skraju w niecały kwadrans.
//A co jeśli
to Mason? Nie, Mason siedział na dożywociu.
-No dalej
Lucy-ponaglałam siebie.
Wbiegłam do
niego i zaczęłam kierować się w stronę domu w głębi lasu.
W myślach
przewijały mi się momenty ze spotkań z Richard’em. Dopadłam do najbliższego
drzewa i zaczęłam regulować dyszenie.
-Cześć,Lucy-usłyszałam
znajomy głos i poczułam mocne walnięcie czymś metalowym w tył głowy.
Osunęłam się
na ziemię.Gdy otworzyłam oczy nachylała się nade mną postać od której uciekałam
już od dawna.
-----------------------------------------------------------------
Tak kończy się rozdział X.Dzięki za przeczytanie rozdziału i zapraszam do podzielenia się waszymi wrażeniami w komentarzach oraz dołączenia do "czytelników bloga".
Tak kończy się rozdział X.Dzięki za przeczytanie rozdziału i zapraszam do podzielenia się waszymi wrażeniami w komentarzach oraz dołączenia do "czytelników bloga".
Fajny rozdział . Mogła byś zmniejszyć czcionkę ? Strasznie mnie bolą oczy . Z góry dzięki ;3 Czekam na nn ;D
OdpowiedzUsuńkurde, co za koniec... Ja już chcę następny rozdział :) Kogo głos usłyszała Lucy i kto stoi za tymi liścikami... Nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńświetny koniec!!! kiedy następny rozdział???
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział !!! Kiedy następny ?
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie (dopiero zaczęłam więc proszę o wyrozumiałość) http://kara-bra.blogspot.com/
Nominuje cię do Versatile Blogger Award , więcej informacji na moim blogu http://przeznaczeniezakazane.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Versatile Blogger Award więcej informacji znajdziesz http://szyrwa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń