sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział XI

Rozdział XI
 -Wiem, że dzwoniłaś, ale dopiero teraz mam chwilę wolnego, przepraszam że wtedy nie odebrałam-tłumaczył się Terry na początku rozmowy.
-Nic nie szkodzi-odpowiedziałam, kłamiąc
//Zdecydowanie za często kłamię 
-Możemy się spotkać jutro? -zapytał.
-Jasne-czas chyba abym odpoczęła od dzisiejszego dnia.
-Dobranoc Lucy-pożegnał się Terry.
-Dobranoc...-nie wiedziałam czy powiedzieć po imieniu czy też proszę pana. Zakończyłam zwykłym "Dobranoc" i rozłączyłam się.
Wzięłam sobie długi prysznic, po którym niemal nie zauważalnie zasnęłam. Tej nocy nie przyśnił mi się żaden koszmar, pewnie w wyniku tylu wydarzeń na jeden dzień. Obudziłam się, kiedy na dworze jeszcze było szaro, odkrywając miłą niespodziankę-kiedy wstawałam nie potrzebowałam nagłego podparcia się o kulę.
Miałam nadzieję, że ta pozostanie dzisiaj nie wykorzystywana.
Po konsultacjach z rodzicami dzisiejszego dnia nie musiałam z nią paradować. Po śniadaniu rodzice pojechali na zakupy, mnie za to czekała rozmowa z sierżantem Terrym, który zjawił się u mnie
-Widzę, że z nogą już lepiej-zauważył brak kuli siadając na fotelu w salonie.
-Tak pozbyłam się przysłowiowej "kuli u nogi”- odpowiedziałam z ulgą.
-Wracając do naszej rozmowy-przeszedł do konkretów.
-Wczoraj odnaleźliśmy w samochodzie broszkę-zaczął.
//Że co?
-Pracujemy nad tym do kogo mogła należeć.
//Więc Madison Carter jest zwykłą policjantką?
Ktoś zapukał do drzwi wejściowych.
Poszłam otworzyć, i od razu próbowałam je zamknąć przed Madison.
-Hej, spokojnie, wpuść mnie po prostu, to Ci to wszystko wyjaśnię-szarpała się ze mną.
-Lucy, wpuść ją do środka-poprosił policjant podchodząc do mnie.
Zaczęłam czuć się pozbawiona bezpieczeństwa, ale odsunęłam się od drzwi.
-Skąd masz mój adres? -zapytałam od razu.
Przeszli bez słowa do salonu jakby mnie nie było.
-Ej mówię do was!- wrzasnęłam wbiegając do pomieszczenia.
Siedli wygodnie na kanapie. Miałam tego dosyć wszystko wydawało się, jak z jakiegoś beznadziejnego filmu. 
//Dzwonię na policję 
Złapałam za słuchawkę i zaczęłam wpisywać numer. Terry podszedł do mnie i wystawił rękę w stronę telefonu.
//Jeśli myśli że ją dostanie tak o, to się myli.
Przyłożyłam telefon do ucha i z nienawiścią wpatrywałam się w jego twarz.
Sięgnął po nią, używając jak najmniej siły i wyrwał mi ją z ręki.
-Lucy, musisz się uspokoić i nas wysłuchać ,okej-odłożył telefon i położył obydwie dłonie na moich ramionach.
-Dobra, ale wy musicie mi odpowiedzieć na jedno zasadnicze pytanie :Co się tu dzieje?!
Podprowadził mnie do fotela i wskazał abym siadła.
Zrobiłam to wpatrując się to w jedno to w drugie.
-Ja z Madison jesteśmy przyjaciółmi-zaczął, siadając na kanapie.
-Madison jest dziennikarką  a ja jestem policjantem...
-Co było w tym samochodzie?- zapytałam przerywając mu bo jego wyjaśnienia trwały by nie w skończoność.
Spojrzeli na siebie.
-Zwłoki dziecka-odpowiedziała bez przyjęcia Madison
Nie zatkało mnie, ale wprowadziło w lekkie osłupienie.
-Ciało było zmasakrowane, i pocięte-dopowiedział Luck, wpatrując się we mnie.
Od razu na myśl przyszła mi July.
-To ciało nie było pierwszym, wszystko zaczęło się kilkanaście lat temu, od niejakiej July, którą znaleziono w lesie.
-przepraszam, na chwilę-wstałam i od razu się zachwiałam.
-Przyniosę Ci  szklankę wody-zaproponował Terry wychodząc, Madison kucnęła przy mnie i położyła swoje ręce na moich.
- Jasna cholera-wymamrotałam.
-Spokojnie ,oddychaj -powiedziała troskliwie.
Wypiłam kilka łyków wody, które troszkę mnie uspokoiły.
- Macie jakiegoś podejrzanego? -zapytałam z nadzieją, patrząc na Terr’ego.
-Mamy jedynie informacje o ofiarach,  w dalszym ciągu pracujemy nad tym.
-Ofiary są w jakiś sposób ze sobą powiązane?- dopytałam
Spojrzał w bok
-pracujemy nad tym. 
//Czas wspomnieć o Richardzie.
Opowiedziałam im w skrócie o nim  i o jego relacjach z July, 
-Przysłuchiwaliśmy go już kilkakrotnie,  ma silne załamania na podłożu psychicznym, ciężko było z niego coś wyciągnąć.
-Dlaczego mi to wszystko opowiadacie? -zapytałam.
Znów popatrzyli na siebie
-Jak twoi przyjaciele?- odpowiedziała  z troską Madison.
W tym momencie wszystko stało się dla mnie jasne, powiedzieli mi to żeby mogli dowiedzieć się czegoś więcej o ankieterce.
Nie zamierzałam jednak spiskować przed przyjaciółmi.
Wstałam już się nie chwiejąc.
-Wyjdźcie z mojego domu, i nie pokazujcie się tu już więcej-  powiedziałam z odrazą-nie chcę was już tu więcej widzieć.
Przeszłam do przedpokoju i otworzyłam drzwi na oścież,
-Wynoście się! -niechętnie wyszli z salonu.
-Lucy pogadajmy-poprosił Luck.
Wskazałam tylko na drzwi.
Wyszli przez nie kiedy stwierdzili, że nic nie da proszenie mnie.
Trzasnęłam drzwiami zza nimi. Wykorzystali mnie tylko dla swoich informacji, miałam prawo się wkurzyć, zastanawiałam się co teraz powinnam zrobić, może jeśli porozmawiałabym z Richardem opowiedział bym mi co kol wiek co mogłoby pomóc.
//Warto spróbować.
Chciałam wyjść z domu ale z okna dostrzegłam motocykl  stojący na moim podjeździe. Wyszłam do ogrodu, i przeszłam przez płot, unikając konfrontacji z obstawą pod domem.
-Dzień Dobry Lucy- powitali mnie uśmiechający się sąsiedzi siedzący na huśtawce w ogrodzie.
-Dzień dobry- odpowiedziałam i podeszłam do nich.
-Przepraszam, za to ale to sprawa awaryjna.
-Nic nie szkodzi-odparła sąsiadka- idź dalej moje dziecko.
Jak powiedziała tak też zrobiłam przeskoczyłam przez następny płot i wyszłam ostrożnie z ogrodu, napotkałam zdziwione spojrzenie sąsiada, na które tylko odpowiedziałam bezgłośnie przepraszam i ruszyłam szybko  w stronę domu staruszka. Po drodze kilkakrotnie mijałam radiowozy.
Zapukałam lekko, mając nadzieję, że Richardowi polepszyło się od wczoraj. Otworzył mi drzwi, wyglądał lepiej niż wczoraj, ale było widać po nim zmęczenie.
-Cześć, mogę wejść? -zapytałam.
-Tak, oczywiście- wymamrotał odsuwając się kawałek od drzwi. Weszłam, i od razu spytałam
-Może, przyjdę innym razem?
-Niee Lucy, dobrze że przyszłaś-zaprowadził mnie do salonu, sam siadając na sofie.
-Spałeś chociaż  trochę?- zapytałam z troską przysiadając się.
Zaprzeczył kiwnięciem głowy.
-Prześpij się może-zaproponowałam, wstając
Ten złapał mnie w ostatniej chwili za rękę.
-Lucy, nie zostawiaj mnie samego-prosił jakby to miało być jego największe marzenie.
Kucnęłam.
-Nigdzie się nie wybieram Rich.
Puścił rękę i położył się, sięgnęłam po koc leżący na fotelu i nakryłam go nim.

-W piwnicy znajduje się więcej zdjęć July, jeśli chcesz możesz na nie spojrzeć, weź tylko latarkę z komody-zaproponował.
Po 10 minutach zapadł już w sen zeszłam więc na dół, światło rzeczywiście nie działo. Zeszłam ostrożnie na dół i w strugach światła z latarki omiotłam stojące pudła. Zabrałam się do otwierania nich, trafiając na jedno z nich, było dużo cięższe od pozostałych. Otworzyłam je odrywając taśmę.
-O cholera-skomentowałam.
W pudle znajdowała się maszyna do ręcznego pisania odrzuciłam pudło i pobiegłam na górę.
Po cichu przeszłam przez przedpokój, nie patrząc do salonu, i szarpnęłam za drzwi wejściowe, coś je blokowało. Poczułam dotyk za koszulką.
-Brakowało mi Ciebie July- szepnął mi do ucha Richard
Podniosła oczy do góry, to jego ręka przytrzymywała drzwi.
Odwróciłam się do  niego powoli.
-Richard, To ja Lucy pamiętasz?- spróbowałam go przekonać,
przejechał dłońmi po mojej twarzy.
-Jesteś do niej taka podobna- przybliżył się jeszcze bliżej, zbyt blisko na jakie kol wiek przekonania. Pchnęłam go i wyskoczyłam przez drzwi.
-KOLEJNY RAZ CIĘ NIE STRACĘ-dopadł mnie w połowie drogi do furtki, chociaż biegłam. Złapała mnie za szyję i ciągnął do siebie.
-Richard!- krzyknął Luck pojawiający się z Madison przy furtce.
-Nie podchodź, nie odbierzesz mi jej-rzucił płaczliwym głosem przykładając mi do szyi nóż i przekręcając w jego stronę, zamarłam.
-Puść ją, nie jest niczemu winna-odpowiedziała Madison.
Próbowałam się wyszarpać ale ściskał zbyt mocno.
-OCZYWIŚCIE, ŻE NIE TO JULY!- ryknął groźnie.
-Więc chyba nie chcesz żeby July nie żyła, prawda?- policjant wyciągnął uspokajająca swoje dłonie   i postawił krok w naszą stronę.
-No dalej Richard , co zrobisz, gdy w końcu ją odnalazłeś?- Madison postawiła też krok w naszą stronę.
-Muszę się z nią przywitać-odpowiedział.
-Więc opuść nóż i przywitaj się-poprosił Terry.
Zanim się spostrzegłam odstawił nóż od mojego gardła obrócił mnie i   przytulił.
//Teraz tylko sięgnąć po ten nóż.
-Prawie mnie mieliście-odparł nagle po chwili i pociągnął mnie w stronę swojego domu znów przykładając mi nóż do gardła.-jeszcze jeden taki raz a z pewnością ja i July odejdziemy stąd na zawsze.
//Teraz moja kolej na negocjację.
-Hej Richard, może mnie w końcu pocałujesz ?-zaproponowałam.
Odmierzyłam dzielącą mnie odległość od Madison i Lucka, zdążą podbiec gdy ten będzie zajęty mną.
Spojrzał na mnie z góry, i jęknął.
-Najdroższa zapomniałem przez to wszystko o pocałunku.
W końcu  dobyłam noża i skierowałam ostrze w jego stronę.
Osłupiały od tego co zrobiłam zmarł.
-Lucy opuść to-łagodnie poprosił Luck, łapiąc mnie za rękę.
-Richardzie, zostajesz aresztowany pod zarzutem zabicia July i innych 12 ofiar, oraz możliwych gróźb.-Wyrecytował policjant wyjmując zza pasa kajdanki.
-Wszystko okej?- zapytała Madison obejmując mnie ramieniem.
-W piwnicy jest maszyna-odpowiedziałam , patrząc   jak policjanci prowadzą Richarda.-obejrzyjmy ją-zaproponowałam, kierując się w stronę domu jako pierwsza.
-Chłopaki wszystko zabezpieczą-zapewnił Luck w piwnicy oświetlając pudła.
Sięgnęłam po pudło z maszyną, obejrzeliśmy je przelotnie, pod światłem latarki. Było pewne że właściciel napisał list z po gruszkami do ankieterki.
Terry odebrał dzwoniący telefon i szybko zapewnił że zaraz tam będzie.
Wiedziałam od razu że coś się stało.
-Chodźcie mamy kolejne porwanie-spojrzał smutno na mnie-siostra Alice zniknęła.
-----------------------------------------------------------------------------------
   Tak kończy się rozdział XI.  Dzięki za przeczytanie rozdziału, zapraszam do podzielenia się waszymi  wrażeniami w komentarzach i dołączenia do "czytelnika bloga". 

3 komentarze:

  1. Uhu. Szczerze powiem, że mnie zaskoczyłaś. :D
    A jednak wszystko było powiązane z Richardem. Szkoda starszego pana. ;/
    I w dodatku sprawa jeszcze się nie zakończyła. Wygląda na to, że Rich był tylko początkiem niezłego gówna, że tak powiem. ;D
    Jestem strasznie ciekawa, co się może stać w następnych rozdziałach.
    Pozdrawiam, Reia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie piszesz ;)

    http://destructivehope69.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurcze ;o Mnie również zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się tego,że Richard może pomyśleć, że Lucy to July. Ale się poplątało i jeszcze ta siostra Alice. Nie mogę się doczekać co będzie dalej ;)

    OdpowiedzUsuń