sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział VIII

Rozdział VIII


Chciałam zadzwonić do sierżanta ale zanim to miało nastąpić musiałam spotkać się z Richardem. Głupio było przyznać się do popełnionego błędu, ale staruszkowi należały się przeprosiny. Więc udałam się do niego, nie do końca wiedząc jaką reakcją mnie przywita.
-Lucy, słyszałam o tym co Cię spotkało-powitał mnie zmartwiony wstając z  bujanego fotelu na tarasie.
-To nic-ucięłam ten temat-przyszłam przeprosić za moje wczorajsze zachowanie, niesłusznie Cię osądziłam.
-Lu, już dawno o tym zapomniałem-przybrał pogodny głos.
-Usiądź
-Szczerze, chętnie ale nie mam za bardzo czasu, muszę odwiedzić przyjaciół.-odparłam szczerze.
Uśmiechnęłam się do niego przepraszająco i zeszłam z tarasu.
-Domyślasz się co mogło być w samochodzie? -zapytał tajemniczo. Odwróciłam się do niego powoli.
-A ty?- zapytałam
Wskazał  na fotel. Chwilę się wahałam, ale wróciłam.
-Wiem jedno Lucy,  w samochodzie było coś czego sprawca chciał się pozbyć.
//To wiedziałam już od dawna. Tracę tylko czas.
-Chodź, ze mną Lu, chcę Ci coś pokazać-dodał.
Poszłam, więc z nadzieją, że ma to związek z powodem, dla którego tu zostałam.
-To July- wyjaśnił podając obramowane zdjęcie z komody.
Ubrana w czerwoną suknię, młoda kobieta o burzy brązowych włosów na głowie, siedziała z zamyślonym spojrzeniem.
-Była, piękna-powiedział
-Tak-zgodziłam się z nim.
-Szkoda, że to skończyło się w taki a nie inny sposób. Siadł ciężko w fotelu. Odstawiłam zdjęcie.
-Przykro mi-odpowiedziałam tylko i siadłam na kanapie.
-Cza...Czasem zastanawiam się jak by to było gdyby wtedy przeżyła.
Byłam bezradna nie miałam argumentów do pocieszenia go. W porę ktoś zdzwonił do drzwi. Richard powoli poszedł otworzyć
//Więc kim były pozostałe kobiety na zdjęciach?
-July, moje dziecko jak miło, że mnie odwiedziłaś.
//Pora ruszyć i pozałatwiać resztę rzeczy.
Przywitałam się z July i jej mężem.
-Muszę, już iść, przyjaciele na mnie czekają-grzecznie przeprosiłam i zaczęłam wstawać
-Nie uciekaj tak szybko-poprosił domownik.
-Wpadnę innym razem-obiecałam, sięgając po kulę.
-Nie no, nie rób przykrości staremu i zostań choć przez chwilę.
Do drzwi rozległo się walenie.
-Daruj sobie te uprzejmości-ostry głos Alex’a przywitał Richarda popychając go przy tym i wchodząc do salonu. Chłopak spojrzał przez chwilę z otępieniem na kulę trzymaną w moim ręku a potem na mnie.
//No to się zacznie
-Lucy! Wychodzimy!- oświadczył łapiąc mnie za rękaw i ciągnąc szybko do wyjścia. Rzuciłam krótkie "cześć" i opuściłam dom.
-Miałaś do niego nie przychodzić- oznajmił sucho z wyrzutem.
-Chciałam go przeprosić, należało...-nie dokończyłam bo Alex mi przerwał.
-Każdy pretekst jest dobry, dowiedziałaś się chociaż czegoś?
Stanęłam i wyrwałam mu się.
- To ma być jakieś przesłuchanie czy jak?! Już jedno dzisiaj miałam...
-Miałaś się z nim nie spotykać...-znów mi przerwał
-Miałam, ale to zrobiłam-teraz to ja mu przerwałam-zrobiłam to co uważałam za słuszne - przytkałam mu dłonią usta bo znów chciał mi przerwać-miałam zamiar spotkać się z wami po wizycie u niego ale po twoim stylu rozmowy: Zostawię tą przyjemność na później.
Ruszyłam w stronę domu.
-Zdenerwowałem się po prostu, gdy nie było Cię w domu przypomniałem sobie o tych jego lekach i no...wiesz bałem się o Ciebie...-Alex próbował dalej się tłumaczyć ale ignorowałam go.
//Czas na zadzwonienie do Terr’ego.
-Lucy, słuchaj Kaitleen jest w opłakanym stanie , wsparcie nas wszystkich dopiero sprawi że może jej będzie lepiej.-Przyjaciel spróbował wzbudzić u mnie współczucie gdy doszliśmy do jego domu
Parsknęłam śmiechem. Wyprzedził mnie i zatarasował drogę
-Od kiedy jesteście znów razem?- spojrzałam z kpiną na niego
Alex mrugnął  kilkakrotnie nie rozumiejąc.
-CO ONA TU ROBI? -przywitała mnie Kaitleen, która wyszła z dom Alex’a.
-Ciebie też dobrze widzieć-odpowiedziałam dziewczynie.
Dopiero teraz dojrzała kulę. Westchnęłam krótko i wyminęłam zaskoczoną parę. Weszłam do domu, tam zanim cokolwiek zdążyłam zrobić wpadłam w objęcia Alice.
-Alice dusisz mnie-upomniałam się kiedy przesadnie długo tkwiłam w objęciach.
-A tak, przepraszam- zareagowała dopiero po chwili.
-Cieszę, się że nic poważnego Ci się nie stało.
//Jedna z pierwszych osób które tak sądzi
Dojrzałam Matt’a stojącego dalej,
-Cześć Matt- rzuciłam do chłopaka
-Pogadamy?- zapytał stanowczo
//Raczej "Powrzeszczymy"?
-Dobrze-zgodziłam się.
Przeszliśmy do salonu.
-Możesz wyjść? -zażądał Matt od Kaitleen która razem z Alex’em właśnie weszli.
-Mówiliście, że należę do waszej paczki.-odparła smutno
-Co?- nie mogłam się powstrzymać
-Kaitleen proszę wyjdź -Alice poprosiła ją  a ta posłusznie jak pies wyszła zamykając za sobą drzwi.
-Co to było?!-zapytałam wskazując za Kaitleen
-Nic, ważnego-stwierdził zniechęcony Matt.
Nastało kłopotliwa cisza.
-Więc, o czym będziemy rozmawiali? O tym jak zaufaliście mi dając wpuścić tą ankieterkę? Czy może chcieliście ogłosić mi oficjalnie, że Kaitleen należy do naszej paczki? -zadawałam pytania za każdym razem kiedy Matt chciał się odezwać.
-Dlaczego z tobą tak ciężko się dogadywać? -zapytał, siadając ciężko w fotelu.
-Nie jest ciężko, po prostu nie wiesz jak odpowiedzieć na pytania- sprostowałam. Siadłam na krześle pozwalając żeby kula spadła na podłogę. Wpatrywałam się na twarze przyjaciół.
Kaitleen słuchała się posłusznie Alice, Alex wrócił do swojej byłej nie rozgryzłam jeszcze Matt’a.
-Nie mam zamiaru kogokolwiek obwiniać- zaczął cicho Matt przerywając ciszę- chciałem porozmawiać o tej ankieterce, sprawy się trochę pokomplikowały od kiedy Kaitleen jest jej córką
//Do czego on dąży?
-To nie zmienia faktu, że jest winna-stwierdziłam oczywiste   
-Lucy wiem, że zabrzmię dziwnie, ale uważamy że matka Kaitleen tego nie zrobiła.
//Nadeszła chwila kłótni
-Słucham?!-rozglądałam się po ich twarzach  prosząc w duchu abym tylko się przesłyszała.
-Kaitleen nam wszystko opowiedziała, Lucy nie denerwuj się dobrze? -poprosił Alex.
Powiedział to zbyt późno.
-Więc po co?! po co wtedy u nas była?!Co?!
-Lu...-zaczęła Alice
-Oooo nie, mam was dosyć-stwierdziłam stanowczo i sięgnęłam po kulę.
-Lucy, nie wygłupiaj się usiądź pogadamy na spokojnie i ci to wszystko wyjaśnimy-poprosił Matt
-Czekaj, pomogę Ci wstać-zatroskany Alex podbiegł.
Złapałam kulę bez niczyjej pomocy i ruszyłam do wyjścia nie zwracając uwagi na ich prośby i dziewczynę Alex’a stojącą tuż za drzwiami do salonu.
-Twoja Matka to zrobiła, przysięgam Ci dowiodę tego!- rzuciłam jej na pożegnanie i ruszyłam w stronę lasu.  
 
 -----------------------------------------------------------------------------------
   Tak kończy się rozdział VIII.  Dzięki za przeczytanie rozdziału, zapraszam do podzielenia się waszymi  wrażeniami w komentarzach i dołączenia do "czytelnika bloga"

4 komentarze:

  1. Dzięki za odpowiedx na Zapytaj.onet.pl
    Wspaniały blog prowadzisz. Obswerwuję i licze na to samo:

    http://misiayou97.blogspot.com/

    Jeszzcze tu wpadnę.. :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Też bym się wściekła. ;)
    Jestem po stronie Lucy. Dziwne jest to, że wszyscy uwierzyli Kaitleen, i od razu ją przyjęli do grupy informując ją dopiero po fakcie. -.-
    Rozdział jest świetny. ;D
    Pozdrawiam, Reia. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Też bym się wkurzyła. Blog bardzo mi się podoba, obserwuję i liczę na to samo :*
    http://seconddiffrentworld.blogspot.com/
    zapraszam i kiedy przeczytasz, pozostaw ślad po sobie :*
    Nic nie kosztuje, a motywuje do pracy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z Reią ;p Lucy mogła się poczuć w tym momencie na samotną kiedy wszyscy przyjaciele zaczęli wierzyć Kaitleen. Zapraszam do czytania mojego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń