sobota, 18 maja 2013

Rozdział XII

 Rozdział XII





 -Zaopiekuj się moim synem-poprosił Richard stojąc przede mną.
-Już Ci mówiłam Richard, straciłam pamięć, nie mam jak mu pomóc-odpowiedziałam opierając się o drzewo. W odpowiedzi pokiwał zaprzeczając głową i przybliżył się jeszcze bardziej.
-Możesz-zaprzeczył wpatrując się w moje oczy.
-Nie, nie mogę…
-Więc spotka Cię kara-zagrzmiał nie naturalnym głosem i zamachnął się. Wrzasnęłam z nagłego bólu i osunęłam się na ziemię.
Spojrzałam na miejsce gdzie tkwił nóż i wszystko spowiło się nagłą mgłą. Złapałam łapczywie powietrze przez usta. Moje całe ciało drżało pod wpływem setnego  tym tygodniu koszmaru. Rozejrzałam się po zaciemnionym pokoju. Dojrzałam w blasku księżyca dobijającego się do pokoju kontur mojej nie rozpakowanej torby. Choć tkwiłam tu dobre kilka dni nie ośmieliłam się rozpakowywać swoich rzeczy w obcym mi miejscu.
//Jeśli w ogóle istniało jeszcze znane mi miejsce.
Odrzuciłam kołdrę i przysiadłam na skraju łóżka, zerknęłam na pudełko leków nasennych których i tak nie brałam.
//Wzięcie ich wydłużyło by moje senne koszmary.
Sięgnęłam po telefon i spojrzałam na wyświetlacz „Rodzice” wciąż usilnie próbowali się ze mną skontaktować, po tym jak się ich wyrzekłam. Odrzuciłam komórkę na poduszkę i powoli wstałam z posłania. Tysiące myśli przelatywało mi w głowie z czego większość było pytaniami na które nie znałam odpowiedzi.
Przeszłam do okna i przez chwilę wpatrywałam się w krople deszczu spadające nie nieustannie przez ostatnie dni. Nagle naszła mnie chęć do szkicowania czegoś.
Podeszłam do biurka i przysiadłam na obrotowym krześle. W prawdzie nie potrafiłam szkicować ale jeśli miało to mnie choć w najmniejszym stopniu uspokoić? Przy lekko oświetlonym świetle lampki zaczęłam rysować przypadkowe kreski.
//Więc Richard w ramach „kary” chciał pozbawić mnie życia, po prostu pięknie.
Spojrzałam nie przytomnie na brystol i odskoczyłam od całego blatu. Serce zaczęło coraz szybciej bić a oddech stawał się nie równy. Wycofałam się na środek pomieszczenia i spojrzałam na drzwi za mną.
//Madison siedziała pewnie jak zwykle nad papierami.
//Nie, nie mogę okazać słabości.
Wróciłam znów powoli do szkicu.
Napis „Pomóż mu” otoczony drzewami. Złapałam za karton i podarłam go jak najmocniej. Kątem oka dojrzałam rozświetlony wyświetlacz
Wzięłam głęboki oddech i odebrałam połączenie od Matt’a.
-Tak słucham?-udałam rozespaną.
-Wiem, że nie śpisz-odpowiedział przekrzykując deszcz-posłuchaj…-chwila ciszy-czy mogę do Ciebie przyjść? Wyczułam że mojemu rozmówcy łamie się głos.
-Gdzie jesteś?
-Pod… pod klatką.
-Okej, już Ci otwieram-przeszłam do przedpokoju i zaczekałam chwilę, aż Matt zapuka do drzwi .
Wejście do salonu było zamknięte a promienie światła stwarzały cień pod drzwiami. Rozległo się ciche prawie nie dosłyszalne pukanie.
Szarpnęłam za klamkę , Matt wyglądał na wyczerpanego, nie do końca wiedziałam czy to deszcz czy łzy spływały mu po policzkach i do tego to mokre poszarpane ubranie.
-Mogę wejść?-zapytał  nie patrząc na mnie.
-Jasne-odpowiedziałam i wpuściłam go do środka.
-Co się stało?-zapytałam obserwując  jego poszarpaną koszulkę
Spuścił głowę na dół.
-W porządku?-dopytałam gdy zaniósł się szlochaniem.
Zaprzeczył a potem poddał się całkowitej histerii.
-Okej, już dobrze-zapewniłam obcą mi osobę i powoli objęłam ją.
Zaprowadziłam go do pokoju i usadowiłam na łóżku.
Pozwoliłam żeby wypłakał się do końca a później kiedy  zabrakło mu łez zapytałam
-Lepiej?
Zaprzeczył kiwnięciem głowy.
Zdobyłam się na odwagę.
-Matt? Powiedz mi co się stało?
-Jestem zwykłym potworem-wycedził przez zęby-a przecież chciałem tylko jej pomóc-dodał załamany i spuścił głowę.-chciałem tylko, żeby przypomniała sobie co kol wiek z tego wypadku, żeby poczuła coś.
-Co zrobiłeś?
-Poszliśmy do lasu, do tego domu…
Potrząsnęłam głową bo doznałam jakieś dziwnej retrospekcji z udziałem Richard’a i mężczyzny którego zapewne znałabym gdyby nie moja amnezja.
-ona…ona nagle stanęła w pewnym miejscu i zaczęła wrzeszczeć, że chce wracać. Chciałem ją uspokoić ale mi się wyrwała i zaczęła uciekać…-urwał wstał i podszedł do okna-zacząłem ją gonić żałując już swojego panu.
-Znalazłeś ją?-
-Tak, znalazłem ją dopiero pod tym domem.Siedziała w miejscu na ziemi i powtarzała że to nie on.
-„Nie on?”
-To nie on Zabił.
-Kto?
-Ethan.
Chwila ciszy.
-Skąd może o tym wiedzieć?
-Nie wiem, najgorsze jest to Lucy, że znów mi uciekła.
-Ale ją dogoniłeś?
Odwrócenie od szyby wszystko mi wyjaśniło.
Zerwałam się
-Chcesz powiedzie, że Alice błądzi w nocy po mokrym lesie sama?
Nie czekając na odpowiedz, dorwałam telefon
-Alex…
-Lucy,Alice jest u mnie spotkajmy się u mnie za godzinę.
Odetchnęłam z ulgą.
-Alice jest u Alex’a.
Matt ruszył do wyjścia, a ja przygryzłam dolną wargę.
-No chodź- ponaglał mnie widząc że nie ruszyłam za nim.
-Lepiej zostanę-usiadłam na tapczanie.
-Nie ma mowy idziesz ze mną-zaprzeczył podszedł  i złapał mnie za przedramię ciągnąc za sobą.
-Gdzie się,wybieracie-zapytała zaspana Madison wychodząc z salonu.
-Idę do Alex’a- zakomunikowałam.
-Okej,ja chyba się prześpię.-odpowiedziała pocierając kark.
//Sen, to teraz mój największy lęk.
Wyszliśmy przed blok.
-Nie sądzę Matt, żeby…
-Chodź-złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę domu Alex’a.
Skąd Alice wiedziała kto zabił Daniel’a?
Znów doznałam dziwnych retrospekcji. Ktoś przebijający mi ostrzem nogę i kobieta podająca się za ankieterkę
//Chyba naprawdę popadam w obłęd
-…Lucy?-dosłyszała od Matt’a.
Spojrzałam na niego staliśmy pod domem Alex’a.
//Miejmy już to za sobą.
Zapukałam do drzwi i odsunęłam się znacznie do tyłu, gdyby nie Matt uciekłabym z tego nie znanego miejsca
Drzwi otworzyły się a z nich wyleciał na Matt’a Alex.
-JAK MOGŁEŚ?! JAK MOGŁEŚ JĄ NARAŻAĆ?!
Chłopaki przewalali się po błocie w strugach deszczu
-Ej!-zakrzyknęłam i przewaliłam atakującego który prawie nie złamał Matt’owi nosa
-Wyluzuj-nakazałam i pchnęłam go przed siebie.
Patrzyłam to na jednego to na drugiego.
-TAK CHCIAŁEŚ ŻEBY ONA COŚ POCZUŁA?! TAK CHCIAŁEŚ ŻEBY SOBIE TO PRZYPOMNIAŁA?!
-Przestań wrzeszczeć!Wiesz że chciałem dobrze!-
-WYNOŚ SIĘ!-warknął wskazując furtkę-NIE JESTEŚ JUŻ NICZYIM PRZYJACIELEM.
Matt chwilę przyglądał się Alex’owi a potem bez słowa ruszył samotnie z jego posesji.
//Najpierw muszę porozmawiać z Alice.
Bez patrzenia na chłopaka przeszłam do niego do domu.
-On tego nie zrobił nie zrobił nie zrobił
Stanęłam w drzwiach salonu.
Dziewczyna miała opuszczoną nisko głowę, jej ubrania były tak samo poszarpane jak u Matt’a.
-Cześć…Alice-przywitałam się z nią.
Ta słysząc barwę mojego głosu zamilkła i podniosła powoli głowę.
Na twarzy pojawił się sekundowy uśmiech.
-On tego nie zrobił-odpowiedziała kiwając głową.
-Powtarza to od kilkunastu minut—oświadczył Alex patrząc opierając się z drugiej strony framugi.
Weszłam do pokoju i popatrzyłam z góry na Alice.
Ta spojrzała mi w oczy i nienaturalną barwą głosu  cicho wymruczała-To ty to zrobiłaś.
-----------------------------------------------------------
Shadow Wood powraca:) Zapraszam do komentowania i dołączania do "czytelników bloga"

2 komentarze:

  1. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś. Z góry przepraszam ale słabo u mnie z komentowaniem :P. Rozdział cudowny naprawdę mi się podoba. Już wróciłaś napisałaś nowy rozdział, a ja już chcę następny :D... No tak na lepszy komentarz mnie dziś nie stać :P. Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny blog, dobrze, że wróciłaś, czekam na więcej!

    Jeśli masz czas to zapraszam na mojego nowego bloga-opowiadanie: agnes-and-erica.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń