-Zaopiekuj się
moim synem-poprosił Richard stojąc przede mną.
-Już
Ci mówiłam Richard, straciłam pamięć, nie mam jak mu pomóc-odpowiedziałam
opierając się o drzewo. W odpowiedzi pokiwał zaprzeczając głową i przybliżył
się jeszcze bardziej.
-Możesz-zaprzeczył
wpatrując się w moje oczy.
-Nie,
nie mogę…
-Więc
spotka Cię kara-zagrzmiał nie naturalnym głosem i zamachnął się. Wrzasnęłam z
nagłego bólu i osunęłam się na ziemię.
Spojrzałam
na miejsce gdzie tkwił nóż i wszystko spowiło się nagłą mgłą. Złapałam
łapczywie powietrze przez usta. Moje całe ciało drżało pod wpływem setnego
tym tygodniu koszmaru. Rozejrzałam się po zaciemnionym pokoju. Dojrzałam
w blasku księżyca dobijającego się do pokoju kontur mojej nie rozpakowanej
torby. Choć tkwiłam tu dobre kilka dni nie ośmieliłam się rozpakowywać swoich
rzeczy w obcym mi miejscu.
//Jeśli
w ogóle istniało jeszcze znane mi miejsce.
Odrzuciłam
kołdrę i przysiadłam na skraju łóżka, zerknęłam na pudełko leków nasennych
których i tak nie brałam.
//Wzięcie
ich wydłużyło by moje senne koszmary.
Sięgnęłam
po telefon i spojrzałam na wyświetlacz „Rodzice” wciąż usilnie próbowali się ze
mną skontaktować, po tym jak się ich wyrzekłam. Odrzuciłam komórkę na poduszkę
i powoli wstałam z posłania. Tysiące myśli przelatywało mi w głowie z czego
większość było pytaniami na które nie znałam odpowiedzi.
Przeszłam
do okna i przez chwilę wpatrywałam się w krople deszczu spadające nie
nieustannie przez ostatnie dni. Nagle naszła mnie chęć do szkicowania czegoś.
Podeszłam
do biurka i przysiadłam na obrotowym krześle. W prawdzie nie potrafiłam
szkicować ale jeśli miało to mnie choć w najmniejszym stopniu uspokoić? Przy
lekko oświetlonym świetle lampki zaczęłam rysować przypadkowe kreski.
//Więc
Richard w ramach „kary” chciał pozbawić mnie życia, po prostu pięknie.
Spojrzałam
nie przytomnie na brystol i odskoczyłam od całego blatu. Serce zaczęło coraz
szybciej bić a oddech stawał się nie równy. Wycofałam się na środek
pomieszczenia i spojrzałam na drzwi za mną.
//Madison
siedziała pewnie jak zwykle nad papierami.
//Nie,
nie mogę okazać słabości.
Wróciłam
znów powoli do szkicu.
Napis
„Pomóż mu” otoczony drzewami. Złapałam za karton i podarłam go jak najmocniej.
Kątem oka dojrzałam rozświetlony wyświetlacz
Wzięłam
głęboki oddech i odebrałam połączenie od Matt’a.
-Tak
słucham?-udałam rozespaną.
-Wiem,
że nie śpisz-odpowiedział przekrzykując deszcz-posłuchaj…-chwila ciszy-czy mogę
do Ciebie przyjść? Wyczułam że mojemu rozmówcy łamie się głos.
-Gdzie
jesteś?
-Pod…
pod klatką.
-Okej,
już Ci otwieram-przeszłam do przedpokoju i zaczekałam chwilę, aż Matt zapuka do
drzwi .
Wejście
do salonu było zamknięte a promienie światła stwarzały cień pod drzwiami.
Rozległo się ciche prawie nie dosłyszalne pukanie.
Szarpnęłam
za klamkę , Matt wyglądał na wyczerpanego, nie do końca wiedziałam czy to
deszcz czy łzy spływały mu po policzkach i do tego to mokre poszarpane ubranie.
-Mogę
wejść?-zapytał nie patrząc na mnie.
-Jasne-odpowiedziałam
i wpuściłam go do środka.
-Co
się stało?-zapytałam obserwując jego poszarpaną koszulkę
Spuścił
głowę na dół.
-W
porządku?-dopytałam gdy zaniósł się szlochaniem.
Zaprzeczył
a potem poddał się całkowitej histerii.
-Okej,
już dobrze-zapewniłam obcą mi osobę i powoli objęłam ją.
Zaprowadziłam
go do pokoju i usadowiłam na łóżku.
Pozwoliłam
żeby wypłakał się do końca a później kiedy zabrakło mu łez zapytałam
-Lepiej?
Zaprzeczył
kiwnięciem głowy.
Zdobyłam
się na odwagę.
-Matt?
Powiedz mi co się stało?
-Jestem
zwykłym potworem-wycedził przez zęby-a przecież chciałem tylko jej pomóc-dodał
załamany i spuścił głowę.-chciałem tylko, żeby przypomniała sobie co kol wiek z
tego wypadku, żeby poczuła coś.
-Co
zrobiłeś?
-Poszliśmy
do lasu, do tego domu…
Potrząsnęłam
głową bo doznałam jakieś dziwnej retrospekcji z udziałem Richard’a i mężczyzny
którego zapewne znałabym gdyby nie moja amnezja.
-ona…ona
nagle stanęła w pewnym miejscu i zaczęła wrzeszczeć, że chce wracać. Chciałem
ją uspokoić ale mi się wyrwała i zaczęła uciekać…-urwał wstał i podszedł do
okna-zacząłem ją gonić żałując już swojego panu.
-Znalazłeś
ją?-
-Tak,
znalazłem ją dopiero pod tym domem.Siedziała w miejscu na ziemi i powtarzała że
to nie on.
-„Nie
on?”
-To
nie on Zabił.
-Kto?
-Ethan.
Chwila
ciszy.
-Skąd
może o tym wiedzieć?
-Nie
wiem, najgorsze jest to Lucy, że znów mi uciekła.
-Ale
ją dogoniłeś?
Odwrócenie
od szyby wszystko mi wyjaśniło.
Zerwałam
się
-Chcesz
powiedzie, że Alice błądzi w nocy po mokrym lesie sama?
Nie
czekając na odpowiedz, dorwałam telefon
-Alex…
-Lucy,Alice
jest u mnie spotkajmy się u mnie za godzinę.
Odetchnęłam
z ulgą.
-Alice
jest u Alex’a.
Matt
ruszył do wyjścia, a ja przygryzłam dolną wargę.
-No
chodź- ponaglał mnie widząc że nie ruszyłam za nim.
-Lepiej
zostanę-usiadłam na tapczanie.
-Nie
ma mowy idziesz ze mną-zaprzeczył podszedł i złapał mnie za przedramię
ciągnąc za sobą.
-Gdzie
się,wybieracie-zapytała zaspana Madison wychodząc z salonu.
-Idę
do Alex’a- zakomunikowałam.
-Okej,ja
chyba się prześpię.-odpowiedziała pocierając kark.
//Sen,
to teraz mój największy lęk.
Wyszliśmy
przed blok.
-Nie
sądzę Matt, żeby…
-Chodź-złapał
mnie za rękę i pociągnął w stronę domu Alex’a.
Skąd
Alice wiedziała kto zabił Daniel’a?
Znów
doznałam dziwnych retrospekcji. Ktoś przebijający mi ostrzem nogę i kobieta
podająca się za ankieterkę
//Chyba
naprawdę popadam w obłęd
-…Lucy?-dosłyszała
od Matt’a.
Spojrzałam
na niego staliśmy pod domem Alex’a.
//Miejmy
już to za sobą.
Zapukałam
do drzwi i odsunęłam się znacznie do tyłu, gdyby nie Matt uciekłabym z tego nie
znanego miejsca
Drzwi
otworzyły się a z nich wyleciał na Matt’a Alex.
-JAK
MOGŁEŚ?! JAK MOGŁEŚ JĄ NARAŻAĆ?!
Chłopaki
przewalali się po błocie w strugach deszczu
-Ej!-zakrzyknęłam
i przewaliłam atakującego który prawie nie złamał Matt’owi nosa
-Wyluzuj-nakazałam
i pchnęłam go przed siebie.
Patrzyłam
to na jednego to na drugiego.
-TAK
CHCIAŁEŚ ŻEBY ONA COŚ POCZUŁA?! TAK CHCIAŁEŚ ŻEBY SOBIE TO PRZYPOMNIAŁA?!
-Przestań
wrzeszczeć!Wiesz że chciałem dobrze!-
-WYNOŚ
SIĘ!-warknął wskazując furtkę-NIE JESTEŚ JUŻ NICZYIM PRZYJACIELEM.
Matt
chwilę przyglądał się Alex’owi a potem bez słowa ruszył samotnie z jego
posesji.
//Najpierw
muszę porozmawiać z Alice.
Bez
patrzenia na chłopaka przeszłam do niego do domu.
-On
tego nie zrobił nie zrobił nie zrobił
Stanęłam
w drzwiach salonu.
Dziewczyna
miała opuszczoną nisko głowę, jej ubrania były tak samo poszarpane jak u
Matt’a.
-Cześć…Alice-przywitałam
się z nią.
Ta
słysząc barwę mojego głosu zamilkła i podniosła powoli głowę.
Na twarzy
pojawił się sekundowy uśmiech.
-On
tego nie zrobił-odpowiedziała kiwając głową.
-Powtarza
to od kilkunastu minut—oświadczył Alex patrząc opierając się z drugiej strony
framugi.
Weszłam
do pokoju i popatrzyłam z góry na Alice.
Ta
spojrzała mi w oczy i nienaturalną barwą głosu cicho wymruczała-To ty to
zrobiłaś.
-----------------------------------------------------------
Shadow Wood powraca:) Zapraszam do komentowania i dołączania do "czytelników bloga"
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś. Z góry przepraszam ale słabo u mnie z komentowaniem :P. Rozdział cudowny naprawdę mi się podoba. Już wróciłaś napisałaś nowy rozdział, a ja już chcę następny :D... No tak na lepszy komentarz mnie dziś nie stać :P. Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog, dobrze, że wróciłaś, czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńJeśli masz czas to zapraszam na mojego nowego bloga-opowiadanie: agnes-and-erica.blogspot.com