sobota, 2 marca 2013

Rozdział IV

 Rozdział IV


 Doszłam do pustego korytarza i siadła na krzesełku .W głowie huczały mi błagania Richarda a przed oczami miałam jego martwe ciało. Zakryłam twarz w dygoczących dłoniach.
//Muszę pozbyć się "tego" bo zaraz oszaleję. Wstałam i szarpnęłam za klamkę od okna. Świeże powietrze dotarło do mnie dopiero po chwili, zdałam sobie sprawę, że zbyt szybko oddycham. Z regulowałam dyszenie.
-Hej, w porządku?- usłyszałam z oddali Alex'a. Pokiwałam jeszcze głową i odwracając się od okna wpadłam na chłopaka.
-W porządku?- zapytał zaglądając mi w oczy.
-Co? Tak, okej- odpowiedziałam nie patrząc na niego-wracajmy.
Wyminęłam go i ruszyłam pierwsza do sali.
-Jak się czujesz?- zapytał Matt
-Skończ z tym-odburknęłam kładąc się obok zaskoczonej dziewczyny
-Kiedy ostatnio spałaś?- zapytał Alex siadając.
-Dzisiaj w nocy?- skłamałam.
-Nie oszukuj się Lucy, od dawna nie śpisz-przejrzał mnie Matt.
Przekręciłam się do niego.
-Co wam do tego?- warknęłam i podłożyłam ręce pod głowę.
-Martwimy się o Ciebie-wyjaśnił Alex.
Prychnęłam
-Nie bądź śmieszny-
-Tak bardzo chciałabym cofnąć czas i wszystko zmienić-odezwała się Alice.
Nikt jej nie odpowiedział.
Westchnęłam ciężko
-Kto pisze te kartki?- zapytałam odwracając się do niej 
Wytrzeszczyła na mnie oczy ze strachem
Siadłam
-Napisałaś je sama?- kolejny raz zapytałam.
Dalej milczała
-Nie naciskaj na nią-odezwał się Matt
-Żartujesz sobie?!-odburknęłam-straciliśmy już zbyt dużo czasu na to cholerstwo.
-Zamknij się Lucy-ryknął Matt- gdyby to był Richard...
-Sam się zamknij Matt -odwarknęłam-nie masz prawa o nim wspominać.
-Bo nie byłem jego "fanem"?- zapytał  sarkastycznie.
-Matt- upomniała go Alice.
-Jakoś nie pamiętam żebym ja była "fanką" Kaitleen.
-To co innego-zaprzeczył.
-Serio? To może powiesz mi gdzie zaliczysz pogrywanie sobie ze mną i skopanie mnie na drugi plan?!
Zamilczał   
-Lucy-zaczęła Alice gdy wstałam
-Wal się-zakończyłam trzaskając drzwiami.
//Nie mieli mi prawa wspominać o Richardzie.
Usłyszałam za sobą moje imię, które ignorowałam
W połowie korytarza poczułam szarpnięcie do tyłu.
-Wracaj do nich Alex, to twoi przyjaciele
-Lucy, ale...
-Alex- przerwałam-wszystko już skończone.
Nie zatrzymywał mnie już.
Trochę się ściemniło ale ciągnęło mnie w stronę cmentarza, był nie daleko.
Droga zajęła mi kilka minut, przed wejściem kupiłam znicz.
Nie miałam problemu ze znalezieniem odpowiedniego miejsca.
-Cześć Rich- mruknęłam pod nosem układając na pustej płycie lampion.
-Myślałam, że z czasem, mi przejdzie ale, dalej tak jest, to prze zemnie-odwróciłam na chwilę wzrok od imienia na pomniku-to prze zemnie nie żyjesz-wyznałam znów na niego zerkając.
-W porządku?- zapytał mnie chłopak przechodząc koło mnie-cała drżysz.
-Wszystko w porządku-zapewniłam.
-Ściemnia się- oznajmił-może odwiozę Cię do domu?
//Robi się natarczywy
-Nie, dziękuję-dopowiedziałam i odeszłam w stronę wyjścia.
Zetknęłam na wyświetlacz telefonu, nikt już się mną nie przejmował.
-Hej-usłyszałam za sobą i poczułam dotyk na ramieniu.
Szybko się od niego odsunęłam
-Spokojnie-uniósł ręce uspokajająco- nie jestem żadnym pedofile czy mordercą, po prostu się martwię.
Zdjął kurtkę i chciał nałożyć ją na mnie.
-Powiem to tylko raz-stwierdziłam cofając się od niego-odwal się.
Wyszłam z Cmentarza.
Słyszałam, że napotkany chłopak dalej za mną idzie.
//Sam tego chciał.
Odwróciłam się i zaczekałam aż podejdzie.
-Jesteś przygłuchy?- upewniłam się.
-Nie?- zaprzeczył.
Przyłożyłam mu znienacka w twarz.
-To dobrze-dopowiedziała i pozostawiłam go zdezorientowanego na ziemi.
Doszłam ledwo do mieszkania i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi Madison.
 Już zaczynałam się martwić -wyznała wciągając mnie do środka.
Ściągnęłam spokojnie kurtkę. Madison przejechała po moich ramionach.
-Cała dygoczę?- zapytałam zachrypnięta.
Uśmiechnęła się tylko w geście potwierdzenia zaprowadziła do salonu.
-Zrobię Ci coś do picia-zaproponowała po usadzeniu mnie w fotelu-jak poszło spotkanie?
-Tak jak widać-odparłam wbijając spojrzenie w sufit.
Podała mi szklankę z napoje.
Wypiłam ją od razu.
Madison bez przerwy wpatrywała się we mnie. Pociemniało mi przed oczami.
-Chyba, się położę-stwierdziłam wstając
Zachwiała się a kobieta od razu mnie przytrzymała
-Co ty mi dałaś?- zapytałam coraz częściej przymykając oczy.
-Środek nasenny
-Co!?-wymamrotałam i przed oczami uderzyła mi ciemność.

Obudziłam się w jakimś dość ciemnym miejscu. Z oddali słyszałam śpiew ptaków. Dopiero po chwili dostrzegłam, że ktoś koło mnie stoi i poczułam strach jakiego nigdy wcześniej nie odczuwałam. Tak dobrze znany mi staruszek wyciągnął w moją stronę rękę. Cofnęłam się od niego kiwając z niedowierzaniem. Nic nie powiedział tylko uśmiechnął się i powoli zaczął podchodzić.
-Ty nie żyjesz-zakomunikowałam wstając-nie żyjesz!- wrzasnęłam i zaczęłam uciekać przez las.

-Lucy!- wrzasnęła Madison pochylając się nade mną. Zerwałam się tak gwałtownie, że przewaliłam ją na podłogę razem ze sobą.

-Sorry-wymamrotałam wstając z niej, szumiało mi w uszach.
Pchnęłam wstającą Madison na sofę.
-Co Ci odbiło, żeby mnie usypiać?!-zapytałam przypominając sobie dopiero teraz to co zrobiła.
-Dałam Ci te leki, bo wiem, że masz problemy ze snem-odpowiedziała  Madison
//No tak mogłam się tego spodziewać
Dostrzegła chłopaka poznanego wczoraj
-A ty kim niby jesteś?!-wrzasnęłam na niego
Wstał  z fotela
-Lucy, to Ethan, jest psychologiem-wyjaśniła.
Wyciągnął rękę w moi kierunku.
Prychnęłam i plunęłam mu w twarz.
-Jest tu dla Alice-dodała szybko po tym
Chłopak otarł policzek.
Madison zadzwonił telefon
-Zaraz wracam-zakomunikowała wychodząc.
-Sory, za to
-Nic nie szkodzi-szybko zapewnił wyciągając dłoń -Ethan.
-Lucy-odpowiedziałam lekko poddając swoją rękę- sądzisz, że dasz radę z Alice?
-Sądzę, że tak-odpowiedział pewny siebie.
//To się nieźle zdziwisz 
-Dzwonił Luck, wypisali Alice do domu-zakomunikowała Madison z przedpokoju.
Przeszliśmy do niego
-Lucy? -zapytała z wyczekiwaniem gdy zauważyła, że się nie ubieram.
-Nie jadę, nie interesuje mnie już ona
Wymieniła spojrzenie z Ethan’em
-Lepiej, będzie jak pojedziesz- zapewniła podając mi moją kurtkę.
Za 20 minut podjechaliśmy pod jej dom.
-Miejmy nadzieję, że to coś pomoże-odezwała się Madison w chodząc.
-Mickie proszę, wstań z podłogi-usłyszeliśmy z salonu.
Dziewczynka leżała na podłodze w salonie a wokół niej klęczeli zrozpaczeni rodzice, Alice siedziała na kanapie z jej "przyjaciółmi" zachowując się jak gdyby podano jej bardzo silny lek uspokajający.
-Cześć Alice-przywitał się Ethan stając naprzeciw niej z Madison.
Ja zostałam przy zrozpaczonej dziewczynce.
-Już dobrze Mickie- zapewniłam klękając koło niej i głaskając ją po głowie.
Kiedy usłyszała, że to ja podniosła się natychmiast z podłogi i wtuliła we mnie, cała drżała ze strachu na widok swojej siostry.
Ted mignął mi z boku.
Dałam mu znak żeby zabrał Mickie 
Kiedy wyszli wstałam z klęczek i przysłuchałam się rozmowie.
-Chcę Ci pomóc z tego wyjść okej? -zaproponował.
Alice nie poruszała się ,nawet nie mrugała.
Podeszłam bliżej, zerkając to na co i ona. Jej ręce były obandażowane.
-Co ty zrobiłaś?- zapytałam nie powstrzymując się-Co ty...?-zapytałam  i przypomniałam sobie treść ostatniej kartki.
Kiwnęłam z niedowierzaniem głową i rozejrzałam się po salonie
//Co się z nią dziej?!
-Alice, musisz się zgodzić abym Ci pomógł, tylko razem z tego wyjdziemy-kontynuował Ethan.
Miałam na sobie jej wzrok.
-Razem nam się uda-zapewniła Madison.
-Ja tego nie piszę- jęknęła-musicie mi uwierzyć.
-Wierzymy-przyznała od razu Madison-musisz nam tylko zaufać.
-Lucy?- zapytała błagalnie.
Podeszłam do niej  i objęłam  bez słowa.
 Rozkleiła się i zaniosła  płaczem.
-Razem, z tego wyjdziemy-powtórzyłam słowa Ethan’a.
Po jakiś kilku godzinach rozmowy pomiędzy nią a Ethan’em wyszliśmy na zewnątrz.
-Często zdarzało mi się pracować z takimi osobami-zaczął opowiadać w samochodzie-ale z takim przypadkiem jeszcze nie.
-Ethan odwieź mnie do redakcji, muszę pozałatwiać materiały do wywiadu-poprosiła Madison.
Nie odzywałam się od dłuższego czasu.
-W porządku?- zapytała gdy podjechaliśmy pod redakcję.
Mruknęłam twierdząco
-Okej, późno dzisiaj wrócę ale masz dobrego opiekuna na ten czas-zapewniła zerkając na chłopaka.
Przesiadłam się na przednie siedzenie i zerknęłam na miejsce gdzie go wczoraj uderzyłam, całe szczęście, że nie było śladu. Westchnęłam oglądając to co dzieje się przed przednią szybą.
-Wyjdzie z tego-zapewnił jak gdyby czytał mi w myślach.
-Mam nadzieje-odpowiedziałam zerkając na niego-dlaczego nic mi wczoraj nie powiedziałeś?
-A znaliśmy się?- zapytał żartobliwie.
-Nie, ale uniknął byś uderzenia
-Słyszałem o tej akcji z rodzeństwem twoich przyjaciół
Kiwnęłam głową.
-To było już dawno-skłamałam nie chcąc zaczynać tematu.
-Okej, no więc gdzie jedziemy?
-Jedz gdzie kol wiek mi wszystko jedno-odpowiedziałam-
Odpalił silnik.
-Skąd  jesteś ?-zapytałam po kilu minutach drogi
-Raczej skąd Madison mnie  wzięła-poprawił mnie z uśmiechając się-przez pewien okres czasu pracowałem jako psycholog w policji, wiesz znęcanie się psychiczne albo fizyczne porwania, depresje.
-Co robiłeś wczoraj na cmentarzu? -zadałam kolejne pytanie. Uśmiech spełzł z jego twarzy na chwile-odwiedzałem kogoś.
Taka odpowiedz mi wystarczyła
-W porządku, jesteśmy na miejscu-zakomunikował.
Rozejrzałam się, byliśmy pod lasem, dokładnie tym do którego nie zbliżałam się.
-To... nie jest dobry... pomysł-wydukałam rozglądając się dookoła.
-Madison wspominała mi, że po tym co Cię spotkało panicznie bałaś się tam wejść.-zaczął wyłączając silnik.
- Tak to prawda-przyznałam z irytacją-i nic się w tym nie zmieniło.
-Ja zamierzam to zmienić-stwierdził powoli.-pochodzimy po nim i...
-nie- zaprzeczyłam-nie ma mowy, przykro mi ale ja nie mam ochoty na twoje eksperymenty.
-Lucy, będziesz bała się tam wchodzić już zawsze?- zapytał.
-Nie wiem nie zastanawiałam się- przyznałam-a teraz zabierz mnie gdzie indziej.
Nic nie robił tylko stukał  w kierownicę.
-Jeśli czekasz aż tam wyjdę to nie masz na co-dodałam z rozdrażnieniem.
Wysiadł z pojazdu, pozostawiając mnie samą.
-Cholera jasna z taką psychoterapią-mruknęłam do siebie i opuściłam samochód.
-------------------------- ----------------------------------------------------------------------------------
 Tak kończy się rozdział IV.Dzięki za przeczytanie rozdziału i zapraszam do podzielenia się waszymi wrażeniami w komentarzach oraz dołączenia do "czytelników bloga               

4 komentarze:

  1. Masz bardzo ciekawe pomysły na dalsze losy bohaterów. Jest trochę błędów jak np piszesz coś, co mówi Lucy piszesz wyszła, czasami zapominasz dodać m na końcu, ale to taki drobiazg ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem zostawiasz myślniki. więc kto pisze te kartki? Zaciekawiłaś mnie.
    kiedymiłośćstajesienienawiscia.blogspot.com zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadaniee.;*
    Podziwiam osoby, które piszą same, i mają pomysł.:D
    Dodaję do obserwowanych i liczę na rewanż
    http://w-pogonizamarzeniami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawe. Co prawda jest pare błędów ale twoje opowiadanie na tyle mnie wciągnęło, że będę czytac dalej.

    Zapraszam do mnie:

    OdpowiedzUsuń