Rozdział
VII
-Na pewno? -zapytałam z ociągnięciem-jesteś
pewny?
Przytaknął bez zastanowienia. Walnęłam
plecami w krzesełko.
-No to czas ją odwiedzić- stwierdziłam
dopiero po chwili.
Zaprzeczył kręcąc głową.
-Nie chcę z nią mieć już nic do czynienia
-Może widziała tego kto Cię napadł?- dodałam
wstając. Złapał mnie za nadgarstek dosyć za mocno.
-Nie chcę jej już znać-odburknął,
nienaturalnym dla siebie głosem.
Wyswobodziłam nadgarstek, i cofnęłam się do
wyjścia, wtedy poczułam szarpnięcie do tyłu.
-Nie możesz do niej iść, nie możesz!-
wrzeszczał jak opętany, przywalając mnie do ściany.
-Uspokój się!- nakazałam próbując się
wyszarpać.
Ale Alex przyciskał mnie coraz mocniej, w
końcu Luck i Ethan słysząc naszą szarpaninę weszli do pokoju i odciągnęli
chłopaka. Alex w końcu uległ a ja przyglądałam się jemu przez chwilę nie
rozumiejąc jego zachowania. Wyszłam zostawiając ich samych.
//Dlaczego Alex nalegał tak abym do niej nie
szła. Przekonać się mogłam tylko po wizycie u niej w domu. Przez chwilę miałam
zamiar zawiadomić o tym Matt’a ale zdecydowałam się na samotne wejście do
„paszczy lwa”
Doszłam pieszo do tak znienawidzonego domu,
wzięłam głęboki oddech i zapukałam mocno w drzwi. Zamek „szczęknął” a w
drzwiach ukazała mi się Emilie Strace.
-Jest twoja córka?- zapytałam oschle.
Rozszerzyła tylko drzwi i wskazała abym
weszła. Niechętnie przekroczyłam próg.
-Już od dłuższego czasu, zbierałam się na
rozmowę z tobą-zaczęła idąc za mną.
-po śmierci Richarda, musiałam wyjechać i…
-Gdzie ona jest?- przerwałam jej ostro.
-Na górze… ale Lucy- zareagowała gdy weszłam
na górę.
Przywaliłam w pierwsze lekko uchylone drzwi i
zastałam Kaitleen sponiewieraną po twarzy.
-Ładny makijaż-zażartowałam wskazując na jej
twarz.
Rzuciła mi mordercze spojrzenie.
Prychnęłam ze śmiechem i oparłam się o
framugę.
-Powiedz, ze to ja Cie tak
załatwiłam-poprosiłam.
Otarła mokry policzek i zaśmiała się krótko.
-To nie ty-prychnęła z pogardą-to mój Alex.
-Twój Alex-nadałam cudzysłów-właśnie dzięki
tobie wylądował za bójkę na komisariacie, może mi to wyjaśnisz?-
zaproponowałam.
-Kochane-usłyszałam za sobą-odsunęłam się
wchodząc dalej do pokoju
-Spokojnie-powiedziała wyciągając ręce przed
siebie-nie mam złych zamiarów…
Spojrzałam ostatni raz na zmasakrowaną twarz
dziewczyny i ominęłam jej matkę opuszczając dom w ciszy. Nie zostałam przez
żadną powstrzymywana.
Odebrałam od Luck’a dzwoniący telefon który
zakomunikował mi, opuszczenie przez Alex’a posterunku.
-Lucy-krzyknął ktoś bardzo znajomy za
mną-odwróciłam się i ujrzałam mamę stojącą przed moim domem.
-Nie chce mi się tobą rozmawiać-przyznałam
widząc za nią stojącą mamę Alex’a
-Luc proszę chociaż nas wysłuchaj-błagała gdy
oddaliłam się.
-Chyba nie masz wyjścia-dodała łagodnie mama
Alice przechodząc przez ulicę.
-Zmówiliście się?-zapytałam zerkając na mamę
Matt’a idącą z nad przeciwka.
-Chcemy tylko porozmawiać-usłyszałam mamę
Alex’a
Niechętnie przeszłam do domu a z stamtąd do
salonu.
-Może usiądziesz?- zaproponowała moja mama.
Nie miałam ochoty więc nie poruszyłam się.
-Zebrałyśmy się tu po to aby porozmawiać na
temat powrotu pani Strace-zaczęła pani Elder.
Odchrząknęłam a wszystkie kobiety wlepiły we
mnie spojrzenia.
-To wszystko?-zapytałam
-Lucy, pojawienie się Strace oznacza problem,
poza tym Alex stał się przez to agresywny-kontynuowała jego mama.
Powoli puszczały mi nerwy.
-Martwi mnie też Alice-dodała smutno pani
Elder.
Odwróciłam się chcąc wyjść.
-Gdzie ty idziesz?-zapytała zdziwiona moja
mam.
//Tylko zachowaj spokój.
-Odwiedzę Alice-zaproponowałam i ruszyłam do
wyjścia.
-Lucy, mieliśmy porozmawiać.
-porozmawialiśmy-zapewniłam i wyszłam.
Przeszłam ulicę a po tym
Weszłam do domu Alice.
-Alex uspokój się-poprosiła Alice.
Wparowałam do salonu i położyłam się na
kanapie.
Miałam okropny ból głowy po wczorajszym.
-Przynieść Ci, wody?-zapytała uprzejmie.
Przytaknęłam przysłaniając na chwilę swoje
oczy.
-Co się stało?-zapytał Matt przysiadając na
skrawku pozostawionej kanapy.
//Raczej co się nie stało?
Westchnęłam i siadłam.Odebrałam od Alice
szklankę i opróżniłam ją. Potem spojrzałam na Alex’a.
Bębniącego palcami o swoje ramię.
-Mogę Cię na chwilę poprosić?-zapytałam
chłopaka, odkładając szklankę Alex ani drgnął.
-Okej, więc zapytam, przy nich-odpowiedziałam
rozdrażniona-wpadłeś w bójkę z Kaitleen?
Kiedy usłyszał jej imię rzucił się w moją
stronę. Wpadł jednak na Matt’a
-Czy tobie do reszty odbiło?-zapytała
szarpiąc się z przyjacielem. W końcu Alex dał sobie spokój i po prostu
wyszedł.Alice zaczęła go nawoływać.
-Idę za nim-oznajmiłam wymijając ich i
opuszczając dom.
-Al, stój-powiedziałąm idąc za nim.
-Nie oszukujmy się, miałaś rację wszystko
jest już skończone…
-Alex!-wrzasnęłam dobiegając i odwracając go
do mnie.
-Ufasz mi?-zapytał
Puściłam go i odsunęłam się.
-Ufam-zapewniłam patrząc w bok.
-Nie pobiłem jej-zapewnił-nawet jej nie
dotknąłem.
-Więc dlaczego jesteś taki
agresywny?-zapytałam przenosząc spojrzenie na niego.
Zamilkł, a ja prychnęłam
-Wiesz co? Życzę Ci powodzenia, chrzanie to
wszystko mam dosyć własnych problemów.-wyznałam i wyminęłam go.
Przekroczyłam bramę i poczułam zimne metalowe
pręty wbijające się w moje plecy.
-Alex!-usłyszałam zdesperowany głos jego
mamy.
Dopiero teraz do mnie dotarło chłopak
dociskał mnie do ogrodzenia a kobiety stały za nim.
-Odbiło Ci?-zapytałam siląc się z jego
dłońmi.
-Alex, puść ją, Alex-błagała jego mama.
-Wiesz dlaczego jestem taki?-zapytał
przybliżając swoją głowę do mojej-bo ona wróciłą-szepnął do mnie a potem
nadbiegający Matt odciągnął go odemnie.
-Wy jesteście jacyś powaleni?!-wrzasnełam
oddalając się od nich-nie chcę mieć z wami już nic wspólnego-oznajmiłam
wskazując na zebranych i ruszyłam do domu Luck’a.Całe szczęście, że miałam od
nich zapasowe klucze, potrzebowałam teraz ciszy i uspokojenia. Z przedpokoju
usłyszałam jak ktoś krzątał się po kuchni.
-Coty tu robisz?-zapytałam od razu
rozpoznając Ethan’a
Wtedy zaczął gwizdać czajnik.
Chłopak wyłączył go i podrapał się po głowie.
-Miałem zamiar pomyśleć w samotności…
-Nad czym?-zapytałam przysiadając przy stole.
-Nad Alex’em i takimi tam, no ale cóż lepiej
już pójdę-skierował się do wyjścia.
-Czekaj-powstrzymałam go nie wiedząc do końca
dlaczego.-Nie, że potrzebuję desperacko kogoś, ale jeżeli możesz to
zostań-poprosiłam.
Uśmiechnął się i pozostawił kurtkę na
wieszaku.
-Okej, zostanę-zgodził się wracając do kuchni
i robiąc herbatę.
-Nie denerwuje Cię cisza?-zapytałam
przerywając ją.
-Nie odparł krótko-ale widzę, że Ciebie
tak-dopowiedział stawiając przede mną Kunek z herbatą. Opatuliłam dłonie między
naczynie.
-Mam już za dużo w głowie-zaczęłam wpatrzona
w napój.-wróciła Kaitleen ze Strace, Alex wpadł w jakąś totalną agresję, ja
miewam te swoje sny…-wymieniałabym dalej gdyby nie położył dłoni na mojej
-Nie masz prawa się za nic obwiniać, zamknij
na chwilę oczy weź głęboki oddech-zaproponował.
Zrobiłam to a potem poczułam dotyk w okolicy
biustu.
-Co ty robisz?-zapytałam, zrywając się z
miejsca i cofając się do wyjścia.
-Lucy, zaczekaj-poprosił, ale ja już
trzasnęłam drzwiami.
Zbiegłam na dół i schowałam się za drzwiami
prowadzącymi do piwnicy.Serce biło mi trochę szybciej
Odczekałam kilka minut po jego wyjściu z
klatki i napisałam do Luck’a, że Ethan kompletnie oszalał i zaczął się do mnie
dobierać. Kiedy skończyłam, wyszłam na zewnątrz i nie oglądając się ruszyłam
szybkim krokiem w stronę domu.
Byłam w połowie drogi, z myślą, że nie trafię
już na Ethan’a. Usłyszałam za sobą czyjś bieg.Odwróciłam się i dostrzegłam
biegnącą truchtem kobietę.
Odetchnęłam z ulgą. Zamierzałam zaszyć się w
domu, na jakiś czas, nic dziwnego więc gdy rodzice byli w szoku.
-Nikogo nie wpuszczajcie-ostrzegłam ich tylko
i weszłam na górę.
Dawno nie było mnie w swoim pokoju.
Rozejrzałam się po nim z uśmiechem i
położyłam na świeżej pościeli.
//Może tu zaznam przez chwilę spokoju?
Alice mogłam sobie przez chwilę darować.Matt
z pewnością dba o jej bezpieczeństwo, co do Alex’a było mi trochę trudniej.
W pierwszej kolejności musiałam z nim
porozmawiać nawet mimo zainkasowania jego agresji.
Zadzwonił Luck.
Opisałam mu całą sytuację.
-Posłuchaj Lucy, dawno temu Ethan był
wykorzystywany przez rodziców
-W taki sposób jaki myślę?-upewniła się.
-Tak, w taki sposób jaki masz na myśli, nie
usprawiedliwia go to, ale naprawdę stara się powstrzymywać od…
-Okej, dobra, gdzie teraz jest?-zapytałam
przejeżdżając ręką po włosach i podnosząc się z łóżka.
-Jest na cmentarzu…odwiedza tam tatę.
-------------------------------------------------------
Tak
kończy się rozdział VII.Dzięki za przeczytanie rozdziału i zapraszam
do podzielenia się waszymi wrażeniami w komentarzach oraz dołączenia do
"czytelników bloga"
Zapraszam do spisu blogów
OdpowiedzUsuńhttp://spis-blog.blogspot.com/
No nie !!!!!!! Pisz szybko następny !
OdpowiedzUsuńA i zostałaś przeze mnie nominowana do The Versatile Blogger Award ;3
UsuńBoże jakie to jest dobre !
OdpowiedzUsuńczekam na następny !!!
Błagam powiedz coś o moim blogu..
jesteś świetna i chcę znać twoją opinię :D
www.chlopakione.blog.pl
akcja dzieje się ciut za szybko, mogłabyś troch więcej rzeczy opisywać, ale jest ok. Podoba mi się to, że jest jakaś akcja coś się dzieje :)
OdpowiedzUsuń